Refleksje na niedzielę: 3. niedziela Wielkiego Postu

Całe wydarzenie opisane w dzisiejszym fragmencie Ewangelii skoncentrowane jest na symbolice wody. Jezus, zmęczony, usiadł na brzegu studni. Przyszła samarytańska kobieta, żeby zaczerpnąć wody. Sychem, dzisiejsze Nablus, jest jednym z zapalnych miejsc w konflikcie żydowsko-palestyńskim. Jezus poprosił ją: „Daj mi nieco wody do picia”.

Przypomina to sytuację, jakby w dzisiejszym Nablusie jakiś Żyd poprosił o wodę Palestynkę. Kobieta zwróciła Mu na to uwagę, ale Jezus odparł: „o, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić – prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej”.

Woda żywa – oto napój dla nas spragnionych ludzi wierzących w Chrystusa. Samarytanka do tego wydarzenia piła wyłącznie wodę, która nie była w stanie ugasić pragnienia, to znaczy szukała szczęścia tam, gdzie go nie ma albo jest krótkotrwałe.

I Jezus jej, a także nam dziś żyjącym składa pewną radykalną propozycję: szukajcie innej wody, nadajcie nowe znaczenie swemu życiu i otwórzcie przed nim nowe horyzonty. Horyzont wieczny! Czy przypadkiem nie zapomnieliśmy o tym, że mamy tak żyć, tyle od siebie wymagać, aby „zapracować” sobie na wieczność?

Pomyślmy teraz, co stało się ze słowem wieczność? Słowo to wyszło z użytku! Stało się rodzajem tabu dla współczesnego człowieka. Wielu uważa, że mówienie o niebie lub piekle, ma na celu tylko straszenie człowieka (szczególnie, gdy mówimy o piekle). „Nie ma nieba, nie ma piekła: liczy się tylko ziemia” – napisał współczesny ateista. Wielu ludzi uważających się za wierzących bez wahania podpisałoby się pod tym zdaniem. A może się mylę? Bardzo bym chciał.

Jaki jest rezultat naszego ignorowania wieczności? Życie, ludzkie cierpienie, wszystko staje się niesłychanie absurdalne. Człowiek traci podstawową miarę swojego życia – miarę wieczności. Jeżeli zabraknie przeciwwagi dla wieczności, każde cierpienie, każda ofiara, czasem śmierć drugiego człowieka, czy też doświadczenie choroby, wyda się niedorzeczne i niezrozumiałe.

Na koniec powróćmy do wody żywej. Tylko kiedy będzie czerpali ze źródła Bożej mądrości, będzie potrafili jak Samarytanka zrozumieć swoje życie i stać się z ludzi obojętnych ewangelizatorami, którzy sami przyjmując naukę Chrystusa za swoją będą potrafili napełniać nią serca i życie innych ludzi. Tego sobie i wam życzę, stając dziś przy studni Bożego Słowa, stając przy Chrystusie wraz z Samarytanką. Zasłuchajmy się jak ona w słowa Jezusa.