Refleksje na niedzielę: Czy Jezus trochę nie przesadził?

Fragment dzisiejszej Ewangelii jest jednym z tych tekstów, które bardzo często chętnie chciałoby się złagodzić i osłodzić, uważając je za zbyt twarde dla uszu współczesnego człowieka.

Czytamy dziś: „On zwrócił się i rzekł do nich: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem”. Jak to w końcu jest? Raz Jezus mówi o obowiązku szanowania ojca i matki, a w odniesieniu do małżonków stwierdza, iż mają być jednym ciałem, człowieka zaś nie ma prawa rozdzielać tego, co połączył Bóg, a tutaj takie słowa! Czego więc ten Jezus od nas oczekuje? Jak zatem może nam teraz mówić, by nienawidzić ojców i matki, żony, dzieci i braci?! Niezły prowokator z tego Jezusa!

Żeby nie widzieć zgorszenia tam, gdzie go nie ma, trzeba nam pamiętać o jednym. Język hebrajski nie ma stopniowania (kocham coś lub kogoś bardziej lub mniej od czegoś czy kogoś innego). Upraszcza wszystko i sprowadza do miłowania lub nienawidzenia. Zdanie, które powyżej przytoczyłem trzeba nam tłumaczyć w następujący sposób: „Jeśli kto przychodzi do mnie, nie przedkładając Mnie nad ojca i matkę…”. Dlatego tekst paralelny u Mateusza brzmi: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż mnie, nie jest Mnie godzien”.

Kiedy tak spojrzymy na słowa Jezusa, to ten bardzo prowokacyjny fragment Ewangelii na nowo przypomina nam chrześcijanom, że Jezus chce, aby miłość do Niego przewyższała wszelkie inne miłości, zarówno do drogich nam osób (ojca, matki, żony, dzieci, rodzeństwa, przyjaciół), jak i do posiadanego mienia. I nie chodzi tu o miłowanie Go tylko od strony ilościowej: nieco więcej od innych, ale o miłość jakościowo odmienną i oddzielną. Pomyśl teraz jak wygląda twoja miłość do Boga? Co jest ważniejsze, co przedkładasz ponad Boga? Nie jest to proste, do takiej miłości potrzeba głębokiej wiary i świadomości: kim dla mnie jest Bóg? Dzisiejsze czasy wymagają od nas radykalizmu, a wielu brnie w „bylejakość”, dlatego tak trudno postawić Boga na pierwszym miejscu, czy też tak naprawdę zrozumieć słowa, które także Jezus dziś do nas wypowiada: „Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem”. Krzyż, szczególnie teraz stał się dla nas symbolem niezgody i kłótni, a ma być „kluczem” do naszego zbawienia.

Jezus przestrzega nas przed próbą ułagodzenia wszystkiego i uczynienia z religii i Boga jedynie składników wielkiego religijnego koktajlu. Staję się tak wtedy, gdy Boga stawiamy na tej samej płaszczyźnie, a czasem nawet niżej od innych ziemskich wartości. Idziemy na Mszę z okazji jakichś uroczystości i pogrzebów, rzucamy może coś na tacę i jesteśmy przekonani, że zrobiliśmy dla Boga więcej, niż potrzeba. Wiara zajmuje niszę obok innych, może nawet większych nisz – pracy, zarobków, polityki, rozrywki, sportu i tysiąca innych spraw.

Moi drodzy! Jezus wypowiadając słowa z dzisiejszej Ewangelii nie może być traktowany przez nas jak szaleniec, który nie rozumie życia. On to ludzkie życie rozumie lepiej od nas. Zapamiętajmy, że ta miłość do Jezusa nie jest wielką rywalką miłości ludzkich. Chrystus nie jest konkurentem w miłości i nie jest zazdrosny o nikogo. Miłość do Chrystusa nie wyklucza innych miłości, ale je porządkuje. Co więcej, w Nim każda autentyczna miłość znajduje swój fundament, oparcie i łaskę potrzebne do jej głębokiego przeżycia. Jezus wspiera swoją miłością, naszą miłość. Jezus nie przesadził! On ubogacił rozumienie miłości. Obyśmy tylko to pojęli.

Duszpasterz

There are 2 comments

  1. Czesława Pagacz |

    Drogi duszpasterzu!
    Bardzo Ci dziękuję za cotygodniową „Refleksję na niedzielę”. Zawsze ją czytam i polecam innym do czytania.

    Bóg zapłać za wyjaśnienie znaczenia ostrego słowa „nienawiść” wypowiedzianego w dzisiejszej ewangelii. Kilku moich przyjaciół jest zbulwersowanych treścią dzisiejszej ewangelii twierdząc, że Pan Jezus zaprzecza swoim słowom użytym w innej części ewangelii mówiącym o miłości Boga i bliźniego.

    Ks. dr hab. Michał Bednarz kiedyś przed każdą niedzielną mszą św., transmitowaną przez RDN Małopolska, wyjaśniał słowa poszczególnych czytań niedzielnych. To właśnie od niego usłyszałam podobną znaczenie słowa „nienawiść” i innych, trudnych do zrozumienia przez nas słów jakimi posługiwał się sam Jezus Chrystus.
    Słowa te wypowiadane pod adresem Żydów i oni je doskonale rozumieli.

    Jeszcze raz dziękuję za cotygodniowe refleksje na temat Słowa Bożego.

  2. Ja myślę, że słowa Ewangelii nie docierają do wielu uszu bo są za trudne i zbyt wiele wymagające…
    Oto wychodzę na osiedle, spotykam grupkę rozgorączkowanych sąsiadów, bo na osiedlowych chodnikach leżą ogromne wory ze śmieciami, których przyjezdnym nawet do śmietników nie chciało się wyrzucić…a jak wygląda „górny gościniec” – nielegalne wysypisko śmieci!
    Kto nie kocha matki Ziemi „zaśmiecając Ją”, ten nie pokocha Boga ni bliźniego.
    Jak dotrą do takich uszu „twarde słowa Ewangelii”???

    Ja nie oczekuję od ludzi świętości, do której nawołuje Kościół. Ja oczekuję zwykłej „ziemskiej” przyzwoitości!!!