Łucznicy na wiśnickim zamku

W miniony weekend na zamku w Wiśniczu zaroiło się od łuczników, kawalerzystów oraz wojsk z okresu I Rzeczpospolitej.

Tym, co łączy Nowy Wiśnicz z Chocimiem jest osoba Stanisława Lubomirskiego, który dowodził pod Chocimiem polskimi wojskami w 1621. Bitwa była zwycięska, a jako dowód wdzięczności za to Lubomirski ufundował później w Wiśniczu klasztoru karmelitów bosych.

W miniony weekend na zamku w Nowym Wiśniczu miały miejsce obchody 388. rocznicy Bitwy Chocimskiej. Oczywiście, nie zabrakło miłośników historii, którzy mieli okazję spróbować swoich sił np. w strzelaniu z łuku. Próbowali twego m.in. Karolina i Leszek. – Byliśmy w pobliżu i chcieliśmy zobaczyć. Po raz pierwszy trudno się strzela z łuku, potrzeba byłoby jeszcze trochę praktyki. Jak ktoś nie ma dobrej techniki, musi mieć dużo siły. Ale i tak strzelaliśmy nieprecyzyjnie – mówią.

Jak opanować sztukę strzelania z łuku? – Strzałę w odpowiedni sposób trzeba nałożyć na cięciwę, wymierzyć i puścić cięciwę, czyli wystrzelić – instruuje Barbara z Tarnowa. Oczywiście najtrudniejsza jest druga czynność, nawet wprawnym łucznikom zdarzało się z 15 metrów nie trafić w tarczę.

Bogusław z Tarnowa strzelał w Wiśniczu z łuku z rodziny łuków wschodnich, tzw. refleksyjnych. – Przed nałożeniem cięciwy ma kształt zbliżony do litery „C”, jest wygięty w drugą stronę. Żeby napiąć ten łuk, jest wymagana dość spora siła, siła naciągu mojego egzemplarza to ok. 26 kg. To wystarcza na zrobienie otworu w 3-milimetrowej blasze stalowej. Zasięg takiego łuku to ok. 200-210 m – mówi łucznik z Tarnowa.

Dodaje, że nie uznaje on żadnych elementów pomocniczych, które ułatwiają wymierzenie do celu, które stosuje się w strzelaniu sportowym. – Jest tylko łucznik i jego łuk oraz cel, w który trzeba trafić.