Kay Bogusz: Od Bocheńskiej Sceny Letniej do muzycznej niezależności

Kto był na pierwszym koncercie z cyklu Bocheńska Scena Letnia pamięta być może młodego chłopaka z gitarą akustyczną. Jarek Bogusz, bo o nim mowa, to dziś Kay Bogusz i wydał niedawno debiutancki album. Oprócz tego ma na koncie wiele muzycznych osiągnięć. Zapraszamy do lektury wywiadu mojaBochnia.pl.

Paweł Michalczyk, mojaBochnia.pl: 6 lipca 2012 r. Twój koncert rozpoczął cykl Bocheńskiej Sceny Letniej [link tutaj], pamiętasz?

Kay Bogusz: Oczywiście, że pamiętam i wspominam z wielkim sentymentem. To był czas szukania siebie, przełamywania tremy i własnych ograniczeń.

Niedługo po bocheńskim koncercie wyjechałeś do Brazylii i to na pół roku. Jak to się stało?

Zostałem zaproszony do udziału w trasie brazylijskiego tribute band’u Red Hot Chili Peppers na podstawie nagrań jakie publikowałem na moim kanale YouTube. Dużo wtedy ćwiczyłem grając tę muzykę, chyba byłem w stanie zagrać ich każdą piosenkę. Znalazłem się w odpowiednim dla siebie wówczas miejscu.

Koncerty u boku brazylijskiego zespołu z repertuarem Red Hot Chilli Peppers – totalna egzotyka. Czego Cię to nauczyło?

To było cenne doświadczenie. Zarówno muzycznie jak i życiowo. Intensywne pod każdym względem. Poznałem inną kulturę i to jeszcze bardziej otworzyło mnie na świat i ludzi. Utwierdziło mnie również w przekonaniu, że chcę grać własną muzykę.

Gitara w Twoim życiu pojawiła się za sprawą Twojej mamy. Jesteś samoukiem?

Tak, pierwszą gitarę dostałem od mamy. Kupiliśmy ją w nieistniejącym już komisie muzycznym w Bochni. To była czarna kopia Stratocastera. Od tamtego momentu zacząłem eksperymenty z gitarą. Zdecydowałem, że sam nauczę się grać używając płyt z muzyką, która mnie inspirowała, internetu i własnej intuicji. Nie chciałem iść do szkoły i oddawać odpowiedzialności za mój rozwój artystyczny w czyjeś ręce. W moim odczuciu to indywidualna droga.

Używasz zwykle czerwonego Telecastera. Po tym, że jest nieco sfatygowany wnioskuję, że to Twój ulubiony instrument?

To kwestia mojej miłości do Telecasterów, jak również fakt, że to obecnie moja jedyna gitara elektryczna :). To nie tylko mój ulubiony instrument, ale także najlepsza gitara, na jakiej było mi dane grać. Włożyłem dużo wysiłku, aby jej specyfikacja odpowiadała moim upodobaniom. Jest w niej dużo nowoczesnych rozwiązań, ale ma klasyczną duszę. Zrobił i wysłał ją w częściach lutnik z USA, następnie kolejny skleił ją w całość już w Polsce.

Tworzysz zarówno muzykę, jak i teksty. W jaki sposób komponujesz? Najpierw pojawiają się u Ciebie dźwięki, czy słowa?

Najczęściej wszystko przychodzi na raz pod wpływem chwili. Bez oczekiwań gram sobie na gitarze, a kiedy spod palców wypłynie coś ciekawego, zawsze pod ręką mam notes. Na ogół czuję, czy coś ma potencjał na piosenkę i wtedy eksploruję temat. Dla mnie to nie kwestia tego, jak bardzo opanujesz umiejętność pisania piosenek, ale jak bardzo jesteś w stanie poddać się muzyce i pozwolić jej przez Ciebie przepłynąć. Wtedy utwór powstaje bez większego wysiłku. Mam wrażenie, że te piosenki już gdzieś istnieją, a artysta jest tylko ich przekaźnikiem.

W Bochni wstępowałeś ze swoim projektem KAYTE. Opowiedz o tym projekcie, w jaki sposób się zrodził?

To projekt, który współtworzę z Kasią Gałkowską. Powstał dwa lata temu, wtedy też poznałem Kasię, szybko odkryliśmy, że świetnie się nam komponuję. KAYTE ma charakter duetu, który poszerzamy o współprace z muzykami. Balansujemy gdzieś pomiędzy popem a muzyką alternatywną. Dużo śpiewamy w harmoniach, dając w ten sposób wyraz połączenia, jakie płynie z męskiej i kobiecej energii.

Twoim dziełem jest płyta Help From Stars. Jak doszło do jej powstania? Bo wiadomo, że pracowałeś nad nią w mieszkaniu z gitarą i laptopem.

W połowie 2015 roku w mojej głowie powstał pomysł na płytę, inspiracje zaczęły napływać, a wtedy już bezpowrotnie należało rozpocząć pracę. Chciałem stworzyć album, który będzie bliski i ciepły, który wieczorową porą rozmarzy i wprowadzi w transowy klimat. Opowiadam w nim o kosmosie, naturze, życiu i śmierci, o snach, marzeniach i wizjach, dzielę się ze słuchaczem tym, co uznaję za wartościowe i warte wymówienia. Choć tematyka wydaje się mistyczna, to część naszego codziennego życia i tą płytą chcę zbliżyć nas do magii, na którą czasem nie zwracamy uwagi. Wydanie płyty złożyło się z doświadczeniem odejścia mojego kochanego taty w świat innych wibracji. Dedykuję mu ten album, a premierę ustawiłem w jego urodziny.

Oczywistym dla mnie zabiegiem przy tworzeniu tak intymnej płyty było nagranie jej w domu – to przestrzeń, która zachęca do eksperymentów oraz nie krępuję ekspresji.

Wydałeś debiutancki album własnym sumptem. Ile osób kupiło go dotąd?

Powiem tylko tyle, że album nie osiągnął jeszcze statusu platyny :) [płytę można nabyć poprzez stronę internetową – przyp. red.]

Ostatnio jest o Tobie coraz głośniej. A to recenzja w pismach muzycznych, a to obszerny wywiad na łamach Onetu. Jak do tego wszystkiego podchodzisz?

Z wdzięcznością. Cieszy mnie, że moja muzyka trafia do coraz szerszej publiczności, a ja mam szansę na przedstawienie swojej wizji świata i być może zainspirowanie kogoś. Na tym polega praca i rola artysty w naszym globalnym plemieniu.

Zrezygnowałeś z podjęcia studiów, wybrałeś muzykę, można powiedzieć, postawiłeś wszystko na jedną kartę. Jesteś w stanie utrzymywać się wyłącznie z muzyki?

Moją największą radością jest tworzenie i granie muzyki, dlaczego więc miałbym iść na studia? Przecież znalazłem już to, co daje mi radość i w to chcę inwestować mój czas i energię. Czasem ludzie robią coś na przekór sobie, ze strachu przed obraniem niekonwencjonalnej drogi. To nie dla mnie, w tej kwestii jestem nieskomplikowany, jeżeli coś kocham, to się temu poświęcam, półśrodki mnie nie satysfakcjonują.

Zdarza się że utrzymuję się tylko z muzyki, czasem podejmuję jakieś dodatkowe zajęcia – np. uczę angielskiego, a raczej rozmawiam z ludźmi po angielsku, uczę ich komunikowania się z drugim człowiekiem, a nie gramatyki. Tak organizuję swoje działania, aby mieć wolność i czas na muzykę. Tak, żeby mogła być ona na pierwszym miejscu.

Co poradziłbyś młodym i niespokojnym duszom? Czy Twoim zdaniem YouTube otwiera drogę na świat każdemu? Ciebie przez YT obserwował m.in. Josh Klinghoffer, obecny gitarzysta Red Hotów.

Przede wszystkim, aby uważnie słuchali własnego serca, bo są tam odpowiedzi na nasze pytania – wystarczy zastanowić się, co czujesz, gdy myślisz o danej rzeczy. Uczucia pomogą obrać właściwy kierunek, kiedy myśli będą niezdecydowane. Aby robili to, co lubią robić. Jeżeli masz do czegoś talent, kochasz śpiewać, rysować, pisać programy czy projektować samochody, to rób to bez względu na wszystko. Rób to, jak najlepiej potrafisz i rób to z pożytkiem dla siebie i dla innych. Pasja, której nie rozwijasz i nie dzielisz się z innymi, uschnie i pozostawi smutek.

YouTube to nowy i fajny sposób na dzielenie się sobą z innymi, nie wiem czy każdemu otwiera drogę na świat, ale na pewno jest oknem. Jeżeli wiesz, czego chcesz i jesteś gotów opuścić strefę komfortu, społecznych oczekiwań, iść po niewydeptanej dotąd ścieżce, to dla mnie już jesteś zwycięzcą.

Pytanie o plany na przyszłość: masz je jasno sprecyzowane, czy może poddajesz się losowi i idziesz na żywioł, jak wówczas w przypadku wyjazdu do Brazylii?

Plan to więcej muzyki, więcej doświadczeń, więcej pracy nad kreowaniem lepszej wersji siebie, więcej szczerości, dojrzalszych przyjaźni, więcej przygód, więcej miłości, więcej życia. Nie wiem jeszcze, jak to się wydarzy, lubię dać się Wszechświatowi zaskoczyć.