Zofia Wiśniewska: Chrzestny syn Kazimierza Wielkiego

Prezentujemy pierwszą z cyklu siedmiu legend i podań o Królu Kazimierzu, które zebrała i opracowała bochnianka Zofia Wiśniewska. Autorka ma już na swoim koncie kilka książkowych publikacji, wkrótce ukaże się kolejna.

Kazimierz Wielki ogromnie dbał o swoich poddanych, a zwłaszcza o tych, którym było najciężej, bo z nikąd pomocy nie mogli oczekiwać, o chłopów.

Chcąc przekonać się o tym, jak, żyje się jego ludowi, czasem w wolniejszych chwilach, których władca nie ma za wiele, gdyż ciąży na nim odpowiedzialność za losy całej ojczyzny, wyprawiał się do odległych wiosek i w żebraczym przebraniu odwiedzał nędzne chłopskie chaty. Tak było i tym razem.

Zmierzch już zapadał, gdy do niziutkiego domostwa pokrytego strzechą tak porosłą mchem, że trudno było dopatrzeć się pod nim słomy, zapukał żebrak podpierający się kosturem. Deszcz padał rzęsisty, toteż całe ubranie przemokło, a w półciennym worku niewiele było zapasów. Widać biedni mieszkańcy nie mieli czym obdarować ubogiego.

Żebrak trzykrotnie powtórzył pukanie. Pewno zajęci czymś domownicy nie słyszeli, a może już spali?
Wreszcie drzwi zaskrzypiały i ukazał się w nich właściciel chaty.
– Niech będzie pochwalony – pozdrowił go biedak.
– Na wieki wieków.
– Przenocujcie mnie, gospodarzu, zmęczony jestem bardzo, szmat drogi przeszedłem, zmierzch zapada i sił brakuje.
Kmieć ciężko westchnął, ale skinął głową.
– Wejdźcie. W taki czas nawet zwierzęcia wypędzić nie można. Biednie tu u mnie i ciasno, dziecisków dużo, ale się jakoś pomieścimy. – To mówiąc szerzej otworzył wrota.

Podróżny wszedł do niskiego, ciemnego pomieszczenia i początkowo nic nie widział. Dopiero, gdy oczy przyzwyczaiły się do mroku, dostrzegł główki śpiących na sianie dzieci.
Gospodarz podsunął przybyłemu niski pniaczek, a gdy ten usiadł, zakrzątnął się koło poczęstunku. Przyniósł miód z leśnej barci, kawał chleba i gliniak mleka. Podróżny był głodny, toteż z radością zabrał się do spożywania pokarmu, a posiliwszy się zaczął rozmawiać z kmieciem i wypytywać, jak żyją ludzie w osadzie, co im dokucza, co cieszy i co trzeba uczynić , by im poprawić byt.

Nagle za ścianą zapłakało dziecko. Gospodarz wyszedł, a po chwili wrócił niosąc na ręku niemowlę owinięte w lniane płótno.
– Oto Bóg mnie obdarzył kolejnym, ósmym już synem, ale dam sobie radę, byle zdrowie dopisywało.
– Nie martwcie się, gospodarzu, to dziecko przyniesie wam szczęście i dostarczy powodów do dumy. Skoro przybyłem do tego domu w tak ważnym dniu, chciałbym wam coś zaproponować. Wybiorę wam kuma dla synka i obiecuję, że będzie to bardzo dobry człowiek. Poczekajcie z chrztem do najbliższej niedzieli.
Kmieć nawet się ucieszył, bo spadł mu z głowy obowiązek szukania ojca chrzestnego.
Nazajutrz żebrak opuścił wczesnym rankiem gościnną chatę. Chłopina rozmyślał o niespodziewanym przybyszu, a potem zajął się pracą.

W niedzielę już od rana cała rodzina oczekiwała ojca chrzestnego. Dzieci wybiegały ciągle przed dom, by zobaczyć czy nie nadchodzi. Kumoszka odświętnie ubrana zaczęła się denerwować opóźnieniem, a potem zażądała, by poszukać innego kuma, bo ten żebrak, to widocznie zwyczajny oszust.
Nagle dało się słyszeć głośne trzaskanie z bata, a po chwili zobaczono piękną karetę poprzedzoną jeźdźcami na koniach. Pojazd zatrzymał się przed chatą, służba otworzyła drzwi pojazdu, a z niego wysiadł bogato ubrany pan, w którym gospodarz poznał żebraka sprzed kilku dni. Padł na kolana, a król, bo to on był we własnej osobie, Kazimierz Wielki zwany Królem Chłopów, podniósł go z ziemi i polecił usiąść przy sobie.
– Kiedyś ty mnie ugościłeś tym, co było w chacie, dziś ja ci kumem będę i o przyszłość twego syna zadbam.
Chłopina zaniemówił tak, że nawet dziękować nie potrafił. Władca jednak rozkazał wsiadać, więc zabrawszy zawiniątko z maleństwem pojechali do kościoła, by je ochrzcić.

Potem objął staraniem nie tylko chrześnika, ale i biedny lud chroniąc go przed poborcami i nadmiernymi daninami. Kaźko dorastał w dostatku, a że wykazywał duże zdolności i odznaczał się pilnością, król umożliwił mu zdobycie wykształcenia. Królewski chrześnik został księdzem. Zyskał wysokie stanowisko, zasłynął jako mąż bardzo uczony, a nazywał się KAZIMIERZ TRZASKA.

UWAGA:
Miało to podobno miejsce w Wojsławicach między Radomiem a Zwoleniem, zaś znamienity chrzest odbył się w Farze Kazimierzowskiej w Radomiu.