Refleksje na niedzielę: Anatomia cudu

Cuda to zawsze jest temat trudny. I zawsze prowokują wiele pytań. Cud to nadzwyczajne zdarzenie, wykraczające poza ramy porządku. Nie zawsze musi to być złamanie zasad fizyki czy innej nauki.

Encyklopedia definiuje jako niecodzienne, nieprawdopodobne wręcz zjawisko lub zdarzenie, którego nie da się racjonalnie wyjaśnić przez odwołanie do przyczyn naturalnych, a które będąc niepojętym i niewyjaśnionym przez znane człowiekowi prawa natury, uważane bywa za sprzeczne z tymi prawami i za wyraz ingerencji Boga.

Często podnoszony jest zarzut, że za mało cudów dzieje się w świecie. Ludzie oczekują, że Bóg będzie „zawsze” interweniował dla dobra ludzi – a jeśli tak się nie dzieje, to mówią że jest nieczuły, nie kochający, bez serca. I tu pojawia się pierwszy paradoks: z jednej strony oczekują wielkiej opieki Bożej, a z drugiej strony chcą być niezależni, autonomiczni często sami stanowiąc o tym co dobre, słuszne, ustanawiając własne zasady. A te dwie pozycje są sprzeczne.

Drugi paradoks związany jest z samą ideą. Jak już pisałem ludzie oczekują licznych interwencji Bożych, niejako z dnia na dzień. Jednak takie podejście kłóci się z nadzwyczajnością cudu. Gdyby Pan Bóg codziennie czynił dla każdego z nas cuda, to stałyby się one normą – co samo z sobą jest sprzeczne.

Jaka jest więc anatomia cudu? Spójrzmy w dzisiejsze czytania.

W Ewangelii czytamy że Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: „Nie płacz”. Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli, stanęli, i rzekł: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Żałobnicy i matka młodzieńca byli w szoku. Oni byli tak zasklepieni w swoim smutku, że żadne słowa nie działały. Pan Jezus na pewno wcześniej mówił, pocieszał ale nie słyszeli. Dlatego musiał złamać przepisy, zakazujące dotykania zwłok, dotykając mar by dopuścili Go w swój smutek. Gdyby bez tego uczynił cud, to nikt by tego nie zauważył tak byli pogrążeni w smutku. I tak często dzieje się i w naszym życiu – Bóg czyni cuda, ale my pogrążeni w swoich sprawach nie zauważamy tego.

Drugą niezmiernie ważną kwestią jest ścisłe powiązanie cudów z przekazem Ewangelicznym. Stąd też, zarówno w czasach Pana Jezus, jak i współcześnie cuda wydarzają się wówczas kiedy mają potwierdzić treść ewangelicznego przekazu. „Głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus”, oraz „ A wtedy ta kobieta powiedział do Eliasza: „Teraz już wiem, że naprawdę jesteś Synem Bożym i słowo Pana w twoich ustach jest prawdą”. Dlatego też i cuda nie są w gestii człowieka – a Boga.

„Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej”. I to jest najważniejsza nauka – to Bóg wie lepiej gdzie i kiedy należy uczynić cud. Ponieważ wszelkie działania Boga należą do Jego pedagogii – to znaczy mają nas kształtować. Nie mogą więc zwalniać nas od działania, odpowiedzialności – ponieważ wtedy nie wychowywałyby nas a psuły.

Ostatnią kwestią, która nasuwa się po lekturze czytań, jest wybiórcze traktowanie Bożych darów. Oczekujemy tylko tego co wydaje nam się dobre, natomiast trudy … A psalmista woła: „Śpiewajcie psalm wszyscy miłujący Pana i pamiętajcie o Jego świętości. Gniew Jego bowiem trwa tylko przez chwilę, a Jego łaska przez całe życie”- to znaczy mimo iż cierpienia są nieodmiennym elementem życia to dobra i łaski Bożej jest więcej.