BKS: niemoc trwa, nowe władze nie wyłonione

Mimo, że działacze BKS mieli pół roku na zastanowienie się, kto mógłby stanąć na czele ich klubu, podczas walnego zebrania nie doszło do oczekiwanego przełomu. Dały o sobie znać urazy, roszczenia, szukanie winnych. Zabrakło porozumienia we własnym gronie.

Praca kuratora Jarosława Marca dobiega końca. Formalnie kończy on swoją pracę 6 lutego, zakończyłby dzisiaj, gdyby doszło do wyboru zarządu. W ciągu pół roku kurator doprowadził do spłaty lub umorzenia długów BKS-u o blisko 1/3. Pozostałe należności są częściowo rozłożone na raty (np. wobec miasta), a częściowo odroczone (np. wynagrodzenia dla zawodników).

Burmistrz Stefan Kolawiński dał jasno do zrozumienia, że nie będzie umorzenia długu BKS-u wobec miasta, gdyż byłoby to niezgodne z prawem. On zaś musiałby się z tego tłumaczyć przed organami ścigania. Dodał, że BKS na ten rok dostanie 140 tys. zł z budżetu miasta, bo „tyle jest w stanie rozliczyć”. Mówiąc o długu (177 tys. zł) podkreślił, że jest to zobowiązanie powstałe tylko w jednym roku. Każdy z was głosując za udzieleniem absolutorium wziął na siebie część odpowiedzialności za ten dług – powiedział burmistrz.

Czarę goryczy przelał Roman Kukla, który zadał burmistrzowi pytanie, ile podatków wpływa do budżetu miejskiego ze Stalproduktu (którego pracownicy stanowią znaczą część BKS-u). Dawał w ten sposób do zrozumienia, że miasto powinno zwiększyć dotację na rzecz klubu. Burmistrz poczuł się tym pytaniem urażony i po chwili opuścił salę (notabene uczynił to również 17 czerwca po wypowiedziach Jarosława Serwinowskiego). W dalszej części dyskusji radny opozycyjny Jan Balicki określił pytanie Romana Kukli jako niestosowne.

Gdy zaczęło się zgłaszanie kandydatów, kolejne osoby odmawiały: Roman Kukla, Antoni Noszkowski, Jan Balicki, Wiesław Wnęk. Nie zgodził się również na kandydowanie przewodniczący obradom Kazimierz Barnaś ani Jarosław Marzec. Ten ostatni zwrócił uwagę, że jest spoza Bochni, a 30-tysięczne miasto powinno znaleźć wśród swoich mieszkańców 5 osób, które będą w stanie dalej pokierować klubem.

Dalsza część posiedzenia zamieniła się w próby rozliczania przeszłości (sprawa przejęcia przez miasto w 1995 r. działki należącej niegdyś do BKS-u, o czym mówił Józef Zawada), relacji z MOSiR-em, czy wreszcie braku sponsorów. Kazimierz Barnaś zaproponował przełożenie obrad na drugi termin o tydzień. Głos z sali zasugerował, ze potrzebne są dwa tygodnie, zatem obrady przerwano do 10 lutego do godz. 17.00.

Zdaniem Kazimierza Barnasia, który przewodniczył obradom, niemoc w klubie wynika z braku lidera.
Nie ma jakiegoś przywódcy, który by chciał zebrać jakiś zespół ludzi 3-4-osobowy, ustalić jakieś kierunki działania, próbować oczywiście wciągnąć do tego władze miasta, burmistrza – mówi prezes BKS-u w latach 1971-73 oraz 1991-93.