Czy w Bochni zreaktywuje się OSP?

W centrum Bochni działała niegdyś Ochotnicza Straż Pożarna. Została zlikwidowana kilkadziesiąt lat temu. Zdaniem szefa Państwowej Straży Pożarnej, warto byłoby ją reaktywować.

Po ostatniej powodzi przywróciła swoje funkcjonowanie straż pożarna w Damienicach, powstała też OSP w Proszówkach. Zdaniem Krzysztof Kokoszki, komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Bochni, na tej fali warto byłoby pomyśleć o odtworzeniu OSP Bochnia, która przestała funkcjonować w 1945 r.

Tradycja mówi, że do tej jednostki należał kwiat mieszkańców Bochni. Należeli nawet księża proboszczowie z parafii św. Mikołaja, prawnicy, adwokaci, a nawet burmistrzowie. Założycielem ochotniczej straży pożarnej w Bochni był burmistrz Józef Turek, patron placu przy ul. Kazimierza Wielkiego.

Krzysztof Kokoszka mówi, że straż ochotnicza może być czynnikiem integrującym miejscową społeczność, tworzącym dobry klimat. Komendant PSP wspomina też o młodzieżowych drużynach pożarniczych. – Jest duża grupa młodych ludzi, którzy pytają o możliwość należenia do ochotniczych straży pożarnych i wybierają jednostki w Dołuszycach, w Chodenicach, albo w Kolanowie, a są mieszkańcami śródmieścia Bochni.

Warto wiedzieć, że wspomniane trzy jednostki OSP powstały w przyległych do Bochni miejscowościach, które z czasem stały się jej dzielnicami. Rdzennie bocheńskiej jednostki OSP zatem nie ma.

Komendant nie ukrywa, że OSP Bochnia mogłaby zostać zlokalizowana w siedzibie komendy państwowej straży pożarnej. – Mimo skromności budynków, jestem otwarty. Mogłyby się tu odbywać spotkania, rozmowy, ukierunkowywanie tej OSP.

Nowa jednostka OSP musi mieć statut, który należałoby opracować. Powinien on być zbieżny z innymi statutami jednostek ochotniczych straży pożarnej. – Jako komendant państwowej straży pożarnej, cieszyłbym się z tego powodu, wspierałbym tę działalność; myślę, że można byłoby coś ciekawego zrobić.

Pomysł powołania OSP Bochnia popiera Stanisław Bukowiec, prezes ochotniczej jednostki w Chodenicach. Zwraca uwagę, że zapotrzebowanie takie ujawniło się podczas powodzi w 2010 r. – Otrzymywaliśmy wiele zapytań jako jednostki – Chodenice, Dołuszyce czy Kolanów – od ludzi młodych, którzy chcieli pomóc w akcji powodziowej, jechać do terenów zalanych.