Refleksje na niedzielę: „… jeśli się nie nawrócicie … zginiecie!”

Doniesiono Jezusowi, że Piłat dokonał masakry na Galilejczykach, i to najprawdopodobniej na terenie świątyni. Chrystus nie zatrzymał się jednak na samym wydarzeniu, lecz przez nie starał się zwrócić uwagę słuchaczy na prawdę o wiele głębszą.

„Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli?”. Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie”. Można sparafrazować te słowa i powiedzieć – czy owi mieszkańcy Galilei, byli większymi grzesznikami, niż mieszkańcy Bochni, czy każdego innego miasta? Na pewno nie!

Z wypowiedzi Jezusa wynika jednoznacznie, że tragiczne wydarzenia Bóg traktuje jako swoje słowo skierowane do wszystkich. Nieszczęście jednych winno pomóc innym w głębszej refleksji nad ich własną drogą życia. Winno nam pomóc w odpowiedzi na pytanie – jaka jest moja wiara? Czy jeszcze mogę powiedzieć o sobie – JESTEM CZŁOWIEKIEM WIERZĄCYM! Jakże wielu deklaruje dziś JESTEM WIERZĄCY, ALE … niepraktykujący, ALE … nie modlący się, ALE … nie zawsze uczęszczający do kościoła, ALE … sporadycznie się spowiadający, ALE … odrzucający czy też traktujący selektywnie Boże Przykazania. Czy w takim razie nadal mam prawo mówić o sobie WIERZĄCY?

Dlatego też to wydarzenie z dzisiejszego fragmentu Ewangelii trzeba nam odczytać jako wezwanie do NAWRÓCENIA. Jako wezwanie do głębszej refleksji nad moją postawą jako chrześcijanina, jako tego, który jakiś czas temu został poprzez chrzest włączony do wspólnoty Kościoła i nazwany Dzieckiem Bożym. I może ty czasem stawiasz sobie pytanie, dlaczego jako Dziecko Boże doświadczam tak wielu trudności, czasem tragedii, a może uważam, że moje życie to ciągły KRZYŻ, którego już nie mam siły dźwigać.

Nieszczęścia nie są, jak niektórzy myślą, znakiem kary Bożej w stosunku do dotkniętych nimi. Jeśli już, są przestrogą dla ocalałych. Musimy o tym pamiętać, aby nie zgubić się i nie stracić może nawet wiary wobec nie dających się wyjaśnić tragedii codziennie nawiedzających ziemię. W ten sposób Jezus pokazuje nam, jak mamy reagować, gdy wieczorem telewizja informuje nas o smutnych wydarzeniach. Nie jałowym: „Nieszczęśliwcy!”, ale ma to posłużyć nam za punkt wyjścia do refleksji o kruchości życia, o konieczności gotowości, o nieprzywiązywaniu się zbytnio do tego, czego z dnia na dzień może zabraknąć. Ale by życie dobrze przeżyć, by zasłużyć sobie na zbawienie, które jakże często wymaga naszego nawrócenia potrzeba jednego, musisz także dać coś z siebie.

Nasuwa mi się pewne opowiadanie, które przybliża historię ze średniowiecza. Pewien człowiek miał być powieszony na placu miasta, gdyż nie zwrócił długu. Przez plac przechodził królewski orszak. Wywiedziawszy się o wszystkim, król wpłacił większość sumy. Zabrakło jednak pewnej kwoty i kat przymierzał się do czynienia swojej powinności. Królowa dodała swoją ofiarę, podobnie uczynili dworzanie, jadący z królewską parą. Brakowało już tylko jednego grosika. Kat był jednak nieugięty: skoro tak, wyrok musi być wykonany. Zrozpaczony skazaniec przeszukuje zatem kieszenie i wreszcie znajduje brakującą monetę. Jest uratowany! Królem z opowieści jest Chrystus, królową Maryja, a dworzanami święci. Daj ten jeden grosik swych nie tylko dobrych chęci i pustych postanowień, ale zrób konkretnie coś, co twoją wiarę uczyni silniejszą, a ty doświadczysz łaski nawrócenia. Wtedy na pewno nie zginiesz!

Duszpasterz