NIK zajmie się skróceniem basenu w Bochni

Najwyższa Izba Kontroli przyjrzy się sprawie skracania niecek basenowych w kraju, m.in. na Krytej Pływalni w Bochni. Blisko dwa lata temu zamontowano elementy, które skróciły długość basenu o 4 cm. Wszystko po to, aby zaoszczędzić na liczbie ratowników.

Skracanie basenów w całej Polsce nie spodobało się MSW, które zleciło Najwyższej Izbie Kontroli zbadanie sprawy. Informuje o tym dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”. Dziennik cytuje opinię ministerstwa, iż „skracanie basenów to omijanie prawa”.

O sprawie długości niecki na pływalni w Bochni informowaliśmy w marcu 2013 r. W myśl nowej interpretacji rozporządzenia MSW baseny o długości od 25 do 50 m ma obsługiwać trzech ratowników. Jeśli długość niecki jest mniejsza niż 25 m, wystarczy dwóch. W Bochni pracuje obecnie 6 ratowników na dwie zmiany. Jeśli zastosować nową interpretację przepisów MSW, trzeba byłoby zatrudnić dodatkowo trzech ratowników. Spowodowałoby to koszty rzędu 100 tys. zł w skali roku. Stąd wiele pływalni w Polsce decyduje się na swego rodzaju obejście problemu i sztuczne skrócenie niecki basenowej – informowaliśmy wówczas.

Za cenę 25 tys. zł na basenie w Bochni zamontowano 16 paneli płyt polietylenowych, które spowodowały skrócenie długości niecki o 4 cm (z 25,02 m do 24,98 m). Elementy można w każdej chwili zdemontować, dzięki czemu na basenie nadal możliwe jest organizowanie zawodów.

Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, kontrolerzy NIK zapytają dyrekcje basenów o długość niecki w momencie odbioru budowlanego, a nie po przeróbkach. I ta długość będzie decydująca przy zatrudnianiu ratowników – pisze dziennik. Gazeta cytuje również szefa bocheńskiej pływalni, Roberta Hołdę: Zamiast kłócić się o centymetry, powinniśmy zmienić prawo na takie, które zapewni komfort pracy ratowników i bezpieczeństwo na basenie. Przy zatrudnianiu ratowników decydować powinna powierzchnia lustra wody.

Bocheński basen skróciła firma ze Starego Wiśnicza, która ma na swojej stronie internetowej ogłoszenie o tego rodzaju usłudze.

Basen w Proszówkach nie zastosował dwa lata temu podobnego rozwiązania, jak bocheńska pływalnia. Dyrektor Jarosław Skrzypek zdecydował się zatrudnić po jednym dodatkowym ratowniku na każdej zmianie.