Bochniacy odpowiadają na list otwarty ws. referendum

Temat referendum w sprawie podziemnego parkingu wraca w coraz gorętszej formie. Stowarzyszenie Bochniaków wystosowało odpowiedź na list otwarty Edwarda Sitki do mieszkańców Bochni. „Kilkadziesiąt lat temu istniała w naszym kraju cenzura, a za krytykę poglądów można było nawet oberwać pałką po głowie” – pisze zarząd Stowarzyszenia.

O Liście otwartym inicjatorów referendum do mieszkańców Bochni informowaliśmy tutaj. Podpisany pod nim Edward Sitko stwierdził, że zarząd Stowarzyszenia występując przeciwko parkingowi centrum miasta „posiłkuje się kłamstwem, plotką i pomówieniem, dezinformując społeczeństwo Bochni, postępuje nikczemnie i podle”.

Nie zniżymy się do poziomu dyskusji proponowanej przez Stowarzyszenie i nie będziemy, polemizować z niedorzecznościami zawartymi w publikacjach i wypowiedziach pana Prezesa Stowarzyszenia i Zarządu Głównego tegoż Stowarzyszenia. Dziwnym wydaje nam się fakt, że pism nie podpisuje pan Prezes Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej, tylko Zarząd Główny Stowarzyszenia (ewidentna ucieczka przed odpowiedzialnością pana Prezesa S. Kobieli , bowiem w Polsce nie ma odpowiedzialności zbiorowej) – napisał Edward Sitko, pełnomocnik inicjatora referendum w liście do mieszkańców.

List zawierał też nawiązanie do remontu kamienicy, w której znajduje się siedziba Stowarzyszenia. W różnych publikacjach pan Prezes podkreśla swoją uczciwość i troskę o dobro miasta, a fakty mówią coś innego. W latach 80-tych ubiegłego wieku, Urząd Miasta ze środków publicznych wykonał remont odtworzeniowy (wymiana stropów, dachu, wykończenie wnętrza itp.) kamienicy Rynek 2, będącej własnością Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej. Koszt remontu jaki poniosło wówczas miasto został odnotowany w księdze wieczystej (Księga Wieczysta Sądu Rejonowego w Bochni Nr Księgi: 90000997 / 4 symbol TR10). Wiem, że do chwili obecnej Stowarzyszenie nie zwróciło Urzędowi ani złotówki za remont budynku, pomimo dobrej kondycji finansowej w jakiej się znajduje, (wynajem dwóch lokali centrum miasta przynosi Stowarzyszeniu niezłe dochody). Jako mieszkaniec Bochni, chciałbym aby Stowarzyszenie Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej ten dług mieszkańcom zwróciło – pisał dalej Edward Sitko.

Stanisław Kobiela, prezes Bochniaków, już w sierpniu uznał te słowa za bezzasadne. Są postawione bardzo mocne zarzuty, że myśmy coś ukradli czy też w jakiś sposób nadużyli zaufania urzędu miasta, bo ileś lat temu wzięliśmy jakieś pieniądze. Mam na to dokumenty. Może niech pan Sitko zapyta zespołu prawników, czy nie uważają oni że są to pomówienia pod adresem Stowarzyszenia, które rzekomo powinno komuś oddawać jakieś pieniądze. Trzeba mieć dowody, a na to dowodów niestety nie ma, to są tylko słowa pana Sitki. Szkoda, że to idzie w takim kierunku, ale to jest jego pomysł, jego inicjatywa. Może więc właściwe organy ujawnią dokumenty, które powiadamy i wtedy pokażemy to wszystko społeczeństwu – mówił w rozmowie z mojaBochnia.pl prezes Bochniaków.

Stanisław Kobiela zapowiedział wówczas oficjalne stanowisko Stowarzyszenia Bochniaków. Oto ono:

Oświadczenie Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej w sprawie listu otwartego do mieszkańców Bochni pana Edwarda Sitki, pełnomocnika inicjatora referendum

Kilkadziesiąt lat temu istniała w naszym kraju cenzura, a za krytykę poglądów można było nawet oberwać pałką po głowie. Od 25 lat żyjemy jednak w wolnej Polsce, która gwarantuje wolność słowa, w tym wolność prasy i prawo do krytyki. Kierując się tymi konstytucyjnymi zasadami podjęliśmy krytykę kontrowersyjnego i cały czas znajdującego się in statu nascendi pomysłu budowy w centrum Bochni, na placu gen. Leopolda Okulickiego podziemnego parkingu na 450 samochodów.

Brak konkretnej, zweryfikowanej dokumentacji i stosownych opinii, biznes-planu, ciągłe przeróbki, redukcje lub uzupełnienia pomysłu (aż po science-fiction – zjazd do kopalni z parkingu „w przyszłości”) dokonywane w pismach pełnomocnika inicjatora „parkingowego” referendum do mieszkańców Bochni uświadamiają skalę jego kontrowersyjności, sprzeczności i budzą nadal wątpliwości oraz zastrzeżenia.

Zamiast podjęcia rzeczowej polemiki z naszym stanowiskiem spotkaliśmy się z niedopuszczalnymi inwektywami (cytat: „Stowarzyszenie posiłkuje się kłamstwem, plotką i pomówieniem, dezinformując społeczeństwo Bochni, postępuje nikczemnie i podle”), sugestią znalezienia na nas prawnych sankcji i zarzutem, że w latach 80-tych ubiegłego wieku Stowarzyszenie nasze wzięło z kasy miejskiej duże pieniądze na remont „Domu Bochniaków”, dotąd „nie zwróciło ani złotówki za remont budynku”, jest dłużnikiem bocheńskiego samorządu, dług jest zahipotekowany w księdze wieczystej i naszym obowiązkiem jest zwrot tego „długu”, chyba – ironizuje autor listu, – że rozpiszemy referendum, aby mieszkańcy Bochni nas od tego uwolnili.

Pozamerytoryczna metoda zwalczenia naszych argumentów zastosowana przez pana Edwarda Sitkę – polegająca na porzuceniu właściwego sporu, a zajęcie się opisywaniem naszych rzekomych przewinień w tym „skoku” na kasę miejską 36 lat temu, (któremu ówczesny naczelnik Miasta Bochni pan E.S. nie zapobiegł) ma – naszym zdaniem – wywołać wrażenie, że argumenty nasze są nic nie warte.

Ten chwyt nazywa się w logice argumentum ad personam. Nie musimy tłumaczyć się przed nikim z faktu, że prawie 30 lat temu otrzymaliśmy dotację na remont „Domu Bochniaków”, ale po takich bezpodstawnych zarzutach informujemy mieszkańców Bochni, że dotacja z miejskiej nadwyżki budżetowej (bezzwrotna pomoc finansowa po ang. „grant”) została przyznana uchwałą Miejskiej Rady Narodowej dla Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej na dokończenie remontu „Domu Bochniaków”. Remont ten został przeprowadzony, nie było żadnych warunków i podstaw prawnych do jej zwracania, a tym bardziej hipotekowania jej w księdze wieczystej. Zaświadcza to odpis z księgi wieczystej, który niedawno zamieściliśmy na naszym portalu internetowym www.bochniacy.pl a także gruba teczka interesujących dokumentów z tamtej epoki, którą posiadamy i chętnie wykorzystamy. Zatem pan Edward Sitko w liście otwartym do mieszkańców Bochni podał nieprawdę.

Styl listu oraz nieprawdziwe zarzuty i epitety, jakimi nas autor „hojnie obdarza”, pozwolą jego adresatom wyrobić sobie właściwą opinię na temat wartości tego listu. Zapowiedzi sankcji prawnych, zawarte w liście, odczytujemy jako sygnał ostrzegawczy dla bocheńskich mediów, aby nie wtrącały się w nie swoje sprawy, wyciszyły się, albo były bardziej spolegliwe.

Informujemy, że zgodnie ze statutem Zarząd Stowarzyszenia działa kolegialnie podejmując stosowne uchwały, a nie jednoosobowo.

Przypuszczamy, że pan Edward Sitko, publikując list otwarty z 23.08.2014 r. przekroczył swoje uprawnienia wynikające z pełnomocnictwa i jego mocodawca – czyli Związek Bocheńskich Pracodawców – udzieli nam w tej sprawie satysfakcjonującej odpowiedzi. Żyjemy wszak w jednej Bochni, w której mimo ostrego nieraz ścierania się poglądów, pomysłów i inicjatyw możemy i powinniśmy się wzajemnie szanować.

Zarząd Główny
Stowarzyszenia Bochniaków
i Miłośników Ziemi Bocheńskiej

16 września 2014 r.