Tężnia powstanie w ciągu 2 lat: magistrat modyfikuje plany

Tężnia solankowa na Plantach miała być gotowa do końca 2018 roku. Magistrat zmodyfikował jednak plany po pierwszym przetargu, który został unieważniony. Okazało się, że jedyna złożona oferta znacznie przekraczała założoną przez miasto cenę.

Szacunkowy koszt budowy tężni to 6,9 mln zł (miasto dostało 3,7 mln zł dotacji), tymczasem jedyny oferent w październikowym przetargu zaproponował cenę o blisko 1 mln zł wyższą od założonej. W efekcie postępowanie unieważniono. Czasu zaś jest coraz mniej, bo tężnia miała być gotowa do końca przyszłego roku.

Budowę tężni wraz z komorą solną i zagospodarowanie terenu planuje się zakończyć w 2019 roku, jest to zadanie wieloletnie ujęte w wieloletniej prognozie finansowej – informuje Andrzej Koprowski z bocheńskiego magistratu.

Na lata 2018 i 2019 magistrat planuje zabezpieczenie środków finansowych w wysokości:

2018 rok: dofinansowanie – 930 374,36 zł, wkład własny – 564 629,64 zł
2019 rok: dofinansowanie – 2 711 701,48 zł, wkład własny – 3 761 725,52 zł

Łącznie w 2018 roku: 1 495 004,00 zł, a w 2019 roku: 6 473 427,00 zł

Oczywiście, zmiana nie mogłaby zostać wprowadzona bez zgody instytucji pośredniczącej. Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego wyraził zgodę na zmianę terminu zakończenia realizacji projektu. Przetarg na zaprojektowanie i wybudowanie tężni solankowej wraz z komora solną i zagospodarowanie terenu zostanie ponownie ogłoszony w grudniu bieżącego roku, po wprowadzeniu zmiany w wieloletniej prognozie finansowej – dodaje Andrzej Koprowski.

Tężnia solankowa była jedną z obietnic wyborczych burmistrza Stefana Kolawińskiego już w 2010 r. Gospodarz Bochni najwyraźniej stwierdził, że lepiej nie próbować za wszelką cenę finalizować inwestycji w roku wyborczym, bo z każdym kolejnym tygodniem staje się to coraz mniej realne. Po fiasku parkingu wielopoziomowego Park&Ride (przypomnijmy, ze względu na opóźnienia w realizacji inwestycji, które skutkowały odstąpieniem od niej i zwrotem przez miasto 6 mln zł dotacji), Stefan Kolawiński najwyraźniej nie chce ryzykować ponownie takiej sytuacji. Tym bardziej, że miasto nie ma wszystkich danych, o które dopytywali oferenci w pierwszym przetargu.

Patrz poniżej, pytanie 2: