Dorotka kontra rak: Ostatnia prosta, brakuje jeszcze 150 tys. zł

Trwają przygotowania do ostatniego etapu leczenia Dorotki Botkowskiej. 12 kwietnia dziewczynka skończy 5 lat. Gdy miała 2 latka zdiagnozowano u niej groźną chorobę nowotworową: neuroblastomę, atakującą współczulny układ nerwowy. Walka o zdrowie i życie dziewczynki trwa nieprzerwanie 4 lata. W tym czasie rodzice zbierali pieniądze na leczenie, obecnie do przeprowadzenia kluczowej terapii potrzeba jeszcze 150 tys. zł. Terapia pochłonie 143 400 euro.

Obecnie Dorotka czuje się dobrze. Problemem są jedynie konsekwencje leczenia przeciwnowotworowego w postaci niestabilnych wyników morfologii krwi (niski poziom leukocytów i płytek krwi). Lekarze próbują im zaradzić za pomocą wszczepienia pobranych wcześniej dziewczynce komórek macierzystych, Dorotka ma też przejść przetoczenie płytek krwi. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, dziewczynka będzie mogła wyjechać na terapię do niemieckiej kliniki jeszcze w marcu.

——————————————-

Rok 2013. Dorotka ma dwa lata. Jest jasnowłosą księżniczką o piwnych oczach. O takich dzieciach mówi się „żywe srebro“. Jest roześmiana, wszędzie jej pełno, kocha ludzi. Gdy mama Dorotki wraca do pracy, dziewczynka nagle markotnieje. Na początku rodzicom wydaje się, że to przez rozłąkę, w końcu razem wcześniej cały czas spędzały razem. Potem Dorotka przestaje jeść. Mimo to jej brzuszek staje się coraz większy. Lekarze mówią, że to nic takiego, że minie, ale z Dorotką jest coraz gorzej. Płacze, że boli ją brzuszek. Nagle zaczyna wymiotować wszystkim, co zje. Trafia do szpitala w Prokocimiu, tam robią jej USG. Szesnaście centymetrów. Tyle ma guz w klatce piersiowej Dorotki. Są też inne ogniska – pierwotne w jamie brzusznej, przerzuty do szpiku…

Neuroblastoma. 13 liter, które rodzicom Dorotki niszczy uporządkowany dotąd świat, brzmi jak wyrok śmierci. To nowotwór, który atakuje współczulny układ nerwowy, jest bardzo rzadki i bardzo niebezpieczny. Wystepuje tylko u dzieci, jakby upatrzył sobie tych najsłabszych, którzy nie mają jeszcze sił, żeby się bronić. Nikt, kto nie był w podobnej sytuacji, nie zrozumie tego, jak to jest, dowiedzieć się, że Twoje dziecko umiera. Jest szok, wyparcie, bunt, ciągłe pytania „dlaczego“. I rozpacz – że za chwilę najpiękniejszy dźwięk na świecie – śmiech dziecka – może zamilknąć, a łóżeczko na zawsze może zostać puste…

Dorotka ma nowotwór IV stopnia. Najbardziej zaawansowany, o najgorszym rokowaniu. Rzeczywistość znana tylko z filmów – szpitalne sale pełne dzieci o główkach pozbawionych włosów i podkrążonych oczach – nagle zostaje codziennością. Dorotka staje się jednym z takich dzieci. Nie przypomina jednak dziecka pogrążonego w smutku z powodu choroby. Uśmiechnięta mimo bólu, ruchliwa, pełna energii szybko staje się ulubienicą personelu medycznego i innych pacjentów. Jest dzielna, lubi dokazywać i się bawić. Tańce, psoty, śpiew – to ulubione zajęcia Dorotki. Nic jej nie złamie.

Chemioterapia, operacja wycięcia guzów, megachemioterapia, radioterapia, autoprzeszczep komórek macierzystych – tak wygląda plan leczenia Dorotki. Do tego leczenie przeciwciałami we Włoszech, dzięki któremu szansa wyleczenia Dorotki i tego, że guz nie wróci, wzrasta o kilkanaście procent. Leczenie jest innowacyjne, dobrze rokujące, ale też bardzo kosztowne. W uśmiechu dziewczynki nie można się nie zakochać – do zbiórki włączają się mieszkańcy jej rodzinnego miasta Bochni. Malutką udaje się wysłać do Włoch. To jednak nie happy end, bo plan udaje się zrealizować tylko połowicznie. Po dwóch cyklach przeciwciał Dorotce robią badania kontrolne. W klatce piersiowej Dorotki jest guz. Nawrót choroby. Przeciwciała nie działają.

Płacz. Pakowanie walizek, powrót do Polski. Dorotka po raz kolejny rozpoczyna chemię. Leży w szpitalnym łóżeczku, tuląc do siebie ukochaną lalkę Anię. Jest z nią przy wszystkich zabiegach. Wtedy nie jest sama. Mama patrzy przez załzawione oczy na kapiący przez kroplówkę lek. W głowie kołacze się jeden wyraz – dlaczego? Dlaczego się nie udało? Dlaczego znowu Dorotka? Dlaczego los tak ciężko ją doświadcza? Jeszcze nie ma nawet pięciu lat. To już miał być koniec wszystkiego, miało być dobrze, miało zacząć się życie normalnej czterolatki – przedszkole, gry z rówieśnikami, zabawa w dom, a nie szpital. Zamiast czekania na bajki jest czekanie na termin w szpitalu, zamiast bajek medyczne terminy, zamiast nadziei – znowu rozpacz i strach.

Dorotka przeszła kolejną operację wycięcia guza. Nie wróci na leczenie przeciwciałami we Włoszech – gdyby działały, guz nie miałby prawa się pojawić. Jest dla niej za to szansa w klinice w Niemczech. Tam dadzą jej przeciwciała dużo silniejsze od tych podawanych we Włoszech. To też szansa na to, że Dorotka wyzdrowieje, będzie żyć i że nowotwór już nie wróci. Jedyna szansa.

Zbiórka brakującej kwoty na leczenie Dorotki ma miejsce za pośrednictwem Fundacji Siepomaga. Na stronie internetowej Dorotki (tutaj) można wpłacić dowolną kwotę pieniędzy, widoczna jest też kwota już zebrana i brakująca. Potrzeba jeszcze 150 000 zł.