Przez łącznik autostradowy ma stracić dorobek życia

Budowa drogi pozbawi go ojcowizny. Pan Andrzej zajmuje się uprawą kwiatów. Jest na emeryturze i prowadzi gospodarstwo po swoich rodzicach. Przez teren jego posesji zaplanowano poprowadzenie łącznika autostradowego, na który Bochnia czeka od lat.

Łącznik autostradowy w Bochni ma mieć ponad kilometr i trzy ronda. Największe z pięcioma zjazdami przewidziano przy wlocie drogi w obecną obwodnicę Bochni od strony Brzeska. Właśnie w tym miejscu jest dom i działka pana Andrzeja, który żyje z uprawy kwiatów. Andrzej Wilk rozumie wagę budowy wyczekiwanej drogi, jednak obawia się, że odszkodowanie, jakie dostanie za 60-letni dom z działką nie wystarczy na wybudowanie nowego (rozmawiał w tej sprawie z urzędnikami w Urzędzie Wojewódzkim). Podobnie było w latach 70, gdy podczas budowy obwodnicy Bochni jego rodzicom zabrano 50 arów działki.

Na pewno muszę stracić, bo na pewno nie jestem w stanie wybudować domu za te pieniądze. Wiem to już dzisiaj. To samo było w latach 70., bo za 50 arów dostaliśmy dwie wypłaty przeciętnego człowieka. Mój tato nie wytrzymał tego psychicznie, płakał po nocach i z bólu pękło mu serce i umarł. Niedługo po nim zmarła mama, bo też się załamała. Tak straciłem rodziców – wspomina mieszkaniec ul. Brzeskiej.

Andrzej Wilk byłby najbardziej zadowolony, gdyby wykonawca drogi zamiast pieniędzy dał mu po prostu dom z działką. Cała ta machina jest nastawiona na to, żeby okraść obywatela. Inna jest sytuacja, jeśli inwestor nam mówi: „Macie taki dom, dostajecie taką rekompensatę, że wam się to opłaci. Kupujemy wam działki, stawiamy wam nowe domy, dostajecie klucz. Godzicie się?” Oczywiście, że tak – mówi.

Burmistrz Bochni Stefan Kolawiński uspokaja obawy mieszkańca ul. Brzeskiej. Panu Wilkowi nie zaoferowano jeszcze żadnych warunków wywłaszczenia, bo takie postępowanie jeszcze się nie toczyło. Natomiast rzecz toczy się o dużą stawkę: o drogę, która będzie łączyła Bochnię z autostradą. Bardzo chciałbym panu Andrzejowi Wilkowi pomóc i przychyliłbym się do jego sugestii, tyle że prace nad łącznikiem są na tyle zaawansowane, że wracanie do punktu wyjścia zdecydowanie nie jest możliwe – zastrzega samorządowiec.

Burmistrz uważa, że mieszkaniec Bochni nie wykorzystał przysługującej mu możliwości wnoszenia odwołań na wcześniejszych etapach postępowania w sprawie łącznika. Wydaje mi się, że pan Andrzej Wilk przespał ostatnie dwa lata i tutaj wyrażam swoje zdziwienie. Jego protesty w tym momencie mają miejsce, natomiast szkoda że dwa lata temu i wcześniej tych protestów jakoś nie było słychać – dodaje burmistrz.

Andrzej Wilk wyjaśnia, że na etapie przyjmowania studium składał odwołanie. Uważa jednak, że rada miejska nie poświęciła zbytniej uwagi protestom, składanym przez mieszkańców. Miałem okazję być na tych głosowaniach i szło to jak na taśmie. Na dwieście czy trzysta protestów trzy lub cztery zostały uwzględnione, ale ja nie miałem jeszcze wtedy świadomości.

Andrzej Wilk złożył odwołanie od decyzji środowiskowej. Chce, żeby łącznik autostradowy poprowadzić według innego wariantu, który z daleka omija jego posesję (z wylotem obok Blach-Stalu). Sęk w tym, że jego protest opóźnia o co najmniej 3 miesiące i tak już spóźnioną budowę oczekiwanej drogi.

Oprócz odwołania pana Andrzeja, do Zarządu Dróg Wojewódzkich w Krakowie wpłynęło jeszcze pięć innych protestów.