Artur Loryś: Drobny biznes w śródmieściu. Zagospodarowanie północnej pierzei Rynku

Sytuacja dla drobnego biznesu w obrębie śródmieścia jest bardzo trudna. Drobny handel, który dawał źródło utrzymania wielu rodzinom zostaje całkowicie wyparty przez sieciówki na obrzeżach miasta, a przecież właśnie ci drobni rzemieślnicy, handlowcy, artyści, restauratorzy, kolporterzy pras są atrakcją turystyczną – uważa Artur Loryś, przedsiębiorca i członek fundacji Salina Nova.

Artur Loryś
Drobny biznes w śródmieściu. Zagospodarowanie północnej pierzei Rynku

Na dzień dzisiejszy sytuacja dla drobnego biznesu w obrębie śródmieścia jest bardzo trudna. Drobny handel, który dawał źródło utrzymania wielu rodzinom zostaje całkowicie wyparty przez sieciówki na obrzeżach miasta, a przecież właśnie ci drobni rzemieślnicy, handlowcy, artyści, restauratorzy, kolporterzy pras są atrakcją turystyczną.

To oni tworzą klimat dla mieszkańców, dla turystów, dla wizerunku miasta, dlatego tak ważne jest, aby to ratować. Trzeba dać tym ludziom zielone światło, możliwość rozwoju, możliwość podtrzymywania tradycji, możliwość tworzenia klimatu miasta, możliwość prezentowania swoich pomysłów, wyrobów, swoich zdolności, możliwość tworzenia miejsc pracy.

W Bochni jest wiele osób z pomysłem, z charyzmą, z chęcią tworzenia i budowania wizerunku naszego miasta. Ale zdecydowanie brakuje decydentów, który potrafią usiąść na Rynku i popatrzeć oczami mieszkańca, zastanawiając się jakie zmiany można by wprowadzić wokół rynku, nie wielkim nakładem finansowym. Dlaczego?

Dlatego, że są pochłonięci wewnętrznymi sporami, konfliktami, wokandami sądowymi, pomówieniami i tym jak pokonać lub wyeliminować przeciwnika. A może warto by usiąść jak partner z partnerem i zastanowić nad współpracą? Jak wiele można wspólnie zyskać!

Może czas odrzucić nienawiść, stare konflikty, spory, odrzucić przeszłość i zacząć żyć perspektywą przyszłości! I w pełni wykorzystać środki unijne dostępne dzięki wspólnemu działaniu.

Rada Miasta ma prawo do zmiany ustawy określającej stawki najmu lokali, powierzchni handlowej płyty rynku i całego śródmieścia. Na dzień dzisiejszy są to stawki nierealne, zaporowe! Stawki, które blokują drobne rzemiosło, handel i wszelkie inicjatywy ze strony mieszkańców.

To nie są lata 80, kiedy handel kwitł, dziś każdy walczy o przetrwanie, liczy każdą złotówkę, walczy o każdego klienta, dobiera kredyty łudząc się, że będzie lepiej! Prawda jest taka, że bez pomocy ze strony miasta nie udźwigną tego. Śródmieście zacznie świecić pustymi lokalami, których już teraz nie brakuje.

Mamy przykład corocznego jarmarku świątecznego, który przecież od lat nie istnieje. Ale jak ma istnieć? Jeśli ktoś wymarznie na lodzie i po trzech tygodniach dostanie fakturę przykładowo na 3.000 zł, a obrotu zrobi na 2.000. Gdzie tu zachęta?!

Oczywiście osoba odpowiedzialna za to z urzędu miasta jest zadowolona, bo pawilony zostały wynajęte, bo do kasy miasta wpadło parę groszy. Ale nie zdają sobie sprawy, że w kolejnych latach tych najemców nie będzie w ogóle, a do kasy nie wpłynie ani złotówka.

Przecież to można zrobić inaczej! Pobrać symboliczną opłatę, opłatę tyko za dostarczenie mediów. Oddać inicjatywę mieszkańców, którzy sami chętnie zainwestują w pawilony świąteczne, jeśli zapłacą symboliczną kwotę za wynajęcie miejsca!

Ktoś powie, ale przecież miasto musi zarabiać – tak właśnie o to chodzi, miasto powinno zarabiać, to jest właśnie Inwestycja w przyszłość! Za rok będzie 20 pawilonów, za 3 lata 40 i to będą pieniądze do budżetu miasta! Bo każdy chętnie zapłaci, bo będzie to jarmark z prawdziwego zdarzenia! Będzie to jarmark, który będzie przyciągał mieszkańców miasta i okolic! W czasie rozmowy z jedną z pań w urzędzie padło zdanie „Przecież nie zrobimy takiego jarmarku świątecznego jak w Krakowie!” – oczywiście, że nie. Zrobimy go lepiej. Zrobimy go tak, że Kraków będzie do nas przyjeżdżał! Rozmawiałem z handlowcami w Krakowie, Zakopanem, jest bardzo duże zainteresowanie. Ci ludzie będą w tym uczestniczyć, jeśli stworzymy im warunki.

Na rok 2014 na rewitalizację Rynku została przeznaczona kwota 200.000 zł, nietrudno się domyśleć, że chodzi o wycinkę drzew, bo za te kwotę można jedynie to zrobić. Jeśli wycinkę drzew nazywamy rewitalizacją Rynku, to ja przestaję to rozumieć, bo drzewa niekoniecznie trzeba usuwać. Można je przyciąć, wkomponować w architekturę miasta za kwotę 2.000 zł, a 200 tys. przeznaczyć na promocję miasta!

Jako fundacja nie chcemy krytykować, wytykać błędów, pouczać, chcemy wspierać pomagać, podsuwać projekty i pomysły proste w rozwiązaniach, które przyczynią się do zmiany wizerunku miasta. Chcemy wyławiać ludzi z pomysłem i ich wspierać.

Jeśli chodzi o przestrzeń publiczną niedawno został ukończony projekt Uzbornia. Mimo krytyki, uważamy, że takie miejsca są bardzo potrzebne. Ci najwięksi krytycy i tak wezmą swoje dzieci i chętnie będą tam spacerować. I nie czas teraz na krytykę, tylko na pomysły, dzięki którym to miejsce będzie żyło. Można organizować tam wiele imprez, zabaw i pikników rodzinnych. Trzeba znaleźć tylko odpowiedniego administratora i nie dopuścić do tego, aby to miejsce poszło w zapomnienie.

Ostatnio mówi się o rewitalizacji Plant, ale może czas pomyśleć i zainwestować w kierunku turystki. Bochnia ma ogromny potencjał!

Bochnia może stać się bazą wypadową dla całego subregionu. Jest to tylko kwestia nawiązania współpracy z wójtem, starostą, przyległymi gminami, które mają bardzo wiele do zaoferowania. Ale chcąc zatrzymać turystę musimy stworzyć klimat, który zachęci go do zatrzymania się w Bochni na kilka dni.

Dzięki temu zyska drobny biznes taki jak hotelarstwo, gastronomia, drobne punkty handlowe. Dlatego chcemy wspierać projekt zamknięcia północnej części pierzei rynku, stworzyć piękny deptak kawiarniany. Miejsce spotkać wszystkich pokoleń. Miejsce, gdzie mieszkaniec i turysta poczułby klimat naszego miasta. Miasto zainwestowałoby w przygotowanie terenu, resztę zrobią restauratorzy, przedsiębiorcy i drobne rzemiosło.

Można by tam organizować jarmarki letnie, zimowe, miasto czerpałoby korzyści z podnajmu tych miejsc. Życie w obrębie śródmieścia zaczęłoby tętnić życiem! Aby to wszystko zrealizować nie trzeba aż tak wiele.

W zeszłym roku była inicjatywa stworzenia ciekawej atrakcji dla turystów, mieszkańców, lecz zostały rzucone kłody pod nogi ze strony urzędników. Jeden z Panów powiedział „Nie będę się wychylał, bo mam dobrą posadę i zarobki”. Takie słowa nie powinny padać. Bo to są słowa, które bolą każdego mieszkańca Bochni.

Przecież nad każdym paragrafem, ustawą, przepisem góruje rozsądek i umiejętność dostosowania się do sytuacji. I o to apeluję do osób odpowiedzialnych za przyszłość i wizerunek naszego miasta.

Tekst został wygłoszony 9 grudnia w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bochni