Spór z wodą w tle: Gm. Bochnia żąda od miasta 1,6 mln zł

Gmina Bochnia wystąpiła do miasta z roszczeniem o 1,65 mln zł. Jeśli pieniądze nie trafią na konto samorządu, sprawa zostanie skierowana do sądu. Wójt chce też unieważnienia decyzji komunalizacyjnej na mocy której powstało Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji.

7 października 2013 roku wpłynęło pismo zawierające żądanie zapłaty na rzecz gminy Bochnia kwoty 1 652 100 zł 96 gr tytułem odszkodowania za rzekome niewywiązywanie się przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji Sp. z o.o. w Bochni z ustaleń wynikających z porozumienia komunalnego z dn. 27 marca 2003 roku co do ceny sprzedawanej na rzecz gminy Bochnia wody pitnej – mówił podczas ostatniej sesji burmistrz Stefan Kolawiński w sprawozdaniu ze swojej działalności.

Zdaniem wójta gminy Bochnia, miasto powinno było stosować wobec gminy cenę wody z zastosowaniem 15-procentowago upustu na wszystkich złączach, którymi woda z miasta płynie do gminy. Jest kilka takich złącz: z innego bierzemy wodę w kierunku Brzeźnicy, z innego w kierunku Cikowic, Proszówek oraz w kierunku południowym. Miasto natomiast zastosowało zwykłą marżę hurtową 15 procent, która nam się i bez tego należy, bo MPWiK stosuje tę marżę wobec większych odbiorców hurtowych, jak np. PSS – mówi Jerzy Lysy.

Zdaniem wójta upust cenowy wynika z decyzji komunalizacyjnej wojewody tarnowskiego, wynikającej z porozumienia między samorządami. Wynika z niego wyraźnie, że upust jest dlatego, że przed komunalizacją przekazaliśmy na rzecz miasta Bochni majątek o znacznej wartości. Były to wybudowane ze środków gminnych sieci wodociągowe w Łapczycy, Krzyżanowicach, Słomce, Gawłowie. Wartość tego majątku stanowiła poważny ułamek majątku, który po komunalizacji objęło miasto Bochnia i obecnie zarządza nim Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji – dodaje.

Niedawno Minister Administracji i Cyfryzacji stwierdził – jak podkreśla wójt gminy Bochnia – „rażące naruszenie prawa”, natomiast w tej chwili toczy się odrębne postępowanie administracyjne. Ma ono na celu określenie, czy „rażące naruszenie prawa” w decyzji komunalizacyjnej wojewody tarnowskiego z 2003 r. jest wystarczającą podstawą dla stwierdzenia nieważności tej decyzji.

Generalnie zasada jest taka, że jeżeli doszło do rażącego naruszenia prawa, to stwierdza się nieważność takiej decyzji. Już kiedyś mieliśmy taki przypadek w czasach burmistrza Wojciechowskiego. W analogicznej sytuacji minister stwierdził nieważność decyzji i niejako wodociągi przez chwilę stały się ziemią niczyją, będącą przedmiotem roszczeń dwóch samorządów: miasta Bochnia i gminy Bochnia. Później było porozumienie komunalne, o którym mowa i na nowo ta decyzja wojewody została wydana. Ponieważ w tej chwili miasto nie stosuje się do zasad, jest bardzo prawdopodobne że będziemy starali się, aby to naruszenie prawa skutkowało unieważnieniem decyzji komunalizacyjnej, czyli po prostu wodociągi zostałyby odebrane miastu i byłyby od nowa przedmiotem negocjacji. Mówię o całym przedsiębiorstwie, którego integralną częścią jest ujęcie wody, stacja uzdatniania oraz sieci we wszystkich wymienionych miejscowościach i w mieście. Ludzie nawet nie wiedzą, ze na podstawie tego porozumienia miasto jest właścicielem sieci w Łapczycy, którą wybudowała gmina, podobnie rzecz się ma w przyległych północnych miejscowościach – kontynuuje wójt.

Na razie gmina Bochnia wystąpiła do miasta z wezwaniem przedsądowym. Jeżeli miasto nie ureguluje płatności, zostanie złożony pozew sądowy. Jest to znacznie poważniejsza kwota niż niezapłacona nam kwota za remont kładki w Damienicach. Głupota pewnych decydentów i brak wyobraźni może spowodować, że miasto zamiast zapłacić przyzwoicie 200 tys. zł będzie musiało zapłacić 1,6 mln zł. Ponieważ miasto stało się w pewnym momencie bardzo „skrupulatne i pedantyczne”, więc my mamy roszczenia jeszcze w kilku zakresach. Drugie roszczenie to wykorzystywanie naszej magistrali wodociągowej biegnącej przez las kolanowski na przestrzeni ostatnich 10 lat. Wybudowaliśmy ją z budżetu gminy za ciężkie pieniądze, a miasto nie zapłaciło ani złotówki. Gdyby była dobra współpraca, każde zobowiązanie i każde ewentualnie gesty można rozliczyć finansowo bez sądu. Tymczasem jeżeli okazuje się, że ktoś jest niewiarygodny, to tak mniej więcej wychodzi niewiarygodność. Niestety za taki brak wyobraźni władze miasta będą musiały zapłacić kosztem oczywiście podatnika miejskiego – dodaje Jerzy Lysy.

Gminy podpisały porozumienie, zostały określone pewne kryteria, które – uważam – spełniamy. Każdy może mieć roszczenia, uwagi. Pytane, dlaczego tyle lat było dobrze, a teraz jest źle – zastanawia się Zbigniew Rachwał, prezes MPWiK.

Wójt sformułował roszczenie poprzez kancelarię prawną, miasto odpowiedziało. Wydaje mi się, że jest to niezasadne, rozmawiałem z panem prezesem Rachwałem, rozliczenie i sprzedaż wody po określonych kosztach następuje zgodnie z zapisami stosownych umów. Nie sądzę, żeby tu powstawało jakieś dodatkowe zagrożenie dla miasta – mówi burmistrz Stefan Kolawiński.

Boję się o zdrowie pana wójta. Wydaje mi się, że powinien się udać na jakiś dłuższy wypoczynek i trochę przemyśleć pewne sprawy. Roszczenie jest absolutnie bezzasadne. Miasto przez wiele lat, w latach dziewięćdziesiątych, dwutysięcznych, bardzo mocno inwestowało w tę spółkę. W tej chwili, po dwudziestu kilku latach jakiekolwiek roszczenia są całkowicie bezzasadne. Pytanie, gdzie był wójt wówczas, gdy była dokonywana komunalizacja – komentuje radny Bogdan Kosturkiewicz.