Śmieciowa dziura budżetowa. Braknie 1 mln zł rocznie?

W bocheńskiej kasie brakuje pieniędzy za odbiór śmieci. Miasto płaci więcej niż uzyskuje od mieszkańców. Radni wyliczyli, że w skali roku z kieszeni podatników magistrat będzie musiał dopłacić do śmieci milion złotych. Padła sugestia, że przeszacowano założenia odnośnie ilości oddawanych odpadów.

Co miesiąc z miejskiej kasy do BZUK, czyli firmy odbierającej śmieci, wypływa 327 tys. zł, a od mieszkańców udaje się uzyskać ok. 240 tys. zł. Co miesiąc brakuje zatem ok. 90 tys. zł. Takie liczby padły na ostatnim posiedzeniu komisji rewizyjnej. Radni zastanawiali się, skąd taka dysproporcja.

W Bochni jest zameldowanych 29700 osób, z czego zbiórkę odpadów zadeklarowało niespełna 25600 osób. Ponad 3 tys. wprawdzie jest zameldowanych, ale mieszka na stałe poza miastem, zaś opłata śmieciowa pobierana jest od osób zamieszkujących Bochnię. Te osoby zatem w Bochni za śmieci nie płacą. Magistrat nie ma jednak instrumentów, żeby sprawdzić, czy dana osoba gdziekolwiek w Polsce płaci podatek śmieciowy. Ponadto do dziś deklaracji w sprawie odbioru śmieci nie złożyło jeszcze ok. 800 osób. Ostatnio magistrat wysłał 380 wezwań do złożenia deklaracji, do dnia posiedzenia komisji (17 września) nie wszyscy na nie odpowiedzieli.

Radny Bogdan Kosturkiewicz zwrócił uwagę, że śmieci nigdy się w Bochni nie bilansowały. Miasto płaciło np. za odbiór odpadów wielkogabarytowych. Z kolei Wojciech Cholewa stwierdził, że przed wprowadzeniem nowej ustawy mieszkańcy płacili niższe niż obecnie stawki. Mój sąsiad, który ma 12-osobową rodzinę w domu wielopokoleniowym teraz oddaje 2-3 razy więcej śmieci, ale płaci 4 razy więcej. Jeśli nie bilansujemy się kwotami, które są 2-3 razy wyższe, to jest źle – mówił. Radny zasugerował, że być może błędne były założenia postawione w przetargu na odbiór odpadów.

Radny Adam Korta zasugerował, że małe zróżnicowanie pomiędzy odpadami segregowanymi i niesegregowanymi powoduje, że części mieszkańców (w tym samemu burmistrzowi) nie opłaca się segregowanie śmieci. W opinii radnego w obecnej sytuacji niezbędna może okazać się podwyżka stawek dla mieszkańców. Grażyna Zioło, skarbnik miejska, zasugerowała większą kontrolę w zakresie ściągalności podatku śmieciowego.

Wojciech Cholewa chciał dowiedzieć się, kto przyjął takie, a nie inne założenia do przetargu. Zadeklarowane jest 12 tys. ton, a miesięcznie przy zwiększonej ilości wywozimy 6,5 tys. ton. Cena jednostkowa jeśli weźmiemy ją do 12 tys. ton jest bardzo fajna, tylko że my nie wywozimy 12 tys. ton. I tu jest clue programu – mówił szef komisji rewizyjnej. Radny zasugerował, że z obecnej sytuacji korzyść czerpie tylko firma odbierająca śmieci.

Bogdan Kosturkiewicz zastanawiał się, jak to się stało że do przetargu na odbiór śmieci w Bochni wystartowało konsorcjum trzech firm. Co najzabawniejsze, jedna z tym firm w ogóle nie wykonuje prac na terenie Bochni, czyli podzleciła innej firmie – mówił radny.

Radni zobowiązali burmistrza do przedstawienia informacji na temat śmieci na najbliższą sesję.