Refleksje na niedzielę: Młodzieńcze, tobie mówię wstań!

Fragment z dzisiejszej ewangelii opisuje nam wskrzeszenie jedynego syna matki, która była wdową. Pomyślmy, co nowego ten ewangeliczny epizod ma nam do przekazania odnośnie do życia. Często mówi się o śmierci pozornej, ale są również, o wiele liczniejsze, przypadki śmierci … niewidocznej, takiej, której objawów nie widać na zewnątrz!

Jest to przypadek kogoś, kto żyje i jest w pełni sił, lecz wewnątrz, gdzie patrzy Bóg, jest martwy. Martwy „śmiercią drugą (Ap 20, 6), śmiercią duszy, prowadzącą do śmierci wiecznej. Gdy spojrzymy z tej perspektywy wiary, to ileż ujrzymy niewidocznych konduktów pogrzebowych, przemierzających ulice naszym miast, także nasze bocheńskie ulice! Dla nich wszystkich rozlega się okrzyk Chrystusa, wypowiedziany przy marach chłopca: „Tobie mówię, wstań!” lub dosłownie: obudź się, zacznij żyć!

W tym znaczeniu duchowym dzisiejszy okrzyk Chrystusa „wstań, obudź się!” nie jest skierowany do niektórych, ale do wszystkich. Jest wiele sposobów bycia uśpionym: obojętność, przeciętność, nieczułość wobec potrzeb bliźniego … Chyba znamiennym jest fakt, że te słowa skierowane są do młodego chłopca, do mężczyzny, bo patrząc na rzeczywistość współczesnego Kościoła dostrzegamy coraz bardziej, że świat potrzebuje „żywych mężczyzn”! Pomyśl matko, żono jak to jest w twojej rodzinie? Czy chcesz oddać swojego męża, syna Bogu? Dlaczego my, mężczyźni różnego stanu i powołania, nie chcemy zostać wskrzeszeni, nie chcemy żyć pełnią wiary i miłości do Boga? Może do ciebie drogi mężu, synu powinna przemówić szczególnie ta dzisiejsza ewangeliczna scena. Pozwól dotknąć się Chrystusowi, nie broń się oddać Bogu, nie bój się Mu powiedzieć w chwili codziennej modlitwy co leży ci na sercu.

Dzisiejszy Kościół potrzebuje także mężczyzn? Już dawno stwierdzono, że gdy w rodzinie nawraca się kobieta to nie pociągnie ona za sobą tak swojej rodziny, jak to się dzieje, gdy tego nawrócenia, powrotu do Boga doświadcza w rodzinie mężczyzna. Fakt, w ostatnim czasie Kościół nastawił swój „termostat” na kobiety, ich jest w kościołach, grupach modlitewnych bardzo wiele, a mężczyzna coraz gorzej czuje się przy Bogu. A przecież Bóg powierzał swoje talenty mężczyznom, to spośród nich powołał apostołów! Poprzez rewolucję przemysłową (tam mężczyzna realizuje się poprzez czynną pracę) mężczyźni odeszli od Boga.

Ktoś powie, że kobieta idąc do kościoła, idzie po to, aby zaprezentować swoją nową sukienkę (niejedna pani ma problem przed wyjściem do kościoła w co się ubrać, aby jej nie obmówiono). Mężczyzna natomiast potrzebuje ciągłego ruchu, a w kościele jest statyka i dlatego w tym świętym miejscu panowie nie czują się dobrze, brak im dynamizmu (po prostu się nudzą). Dla wielu panów kościół kojarzy się z trzema „S” – stój, słuchaj, śpiewaj. Każdy mężczyzna chce być wielki, jak apostołowie, a tę wielość zdobywa się przez działanie.
Panowie chcą być podziwiani przez innych mężczyzn, a wielu chrześcijaństwo kojarzy się ze śmiesznością w oczach kolegów.

Pewnego niedzielnego poranka spotkało się trzech kolegów. Padło pytanie: co dziś robisz? Pierwszy odpowiedział: naprawiam motor, drugi mówi: idę na mecz, a trzeci szczerze rzekł: idę do kościoła. Czy ten ostatni zyska podziw drugiego mężczyzny?

Mężczyzna się boi, że Kościół nie da mu wielkości. Nawet język liturgii, pełen delikatności i czułości, nie pasuje do mężczyzny. Język liturgii jest obcy dla panów. Ale dziś zapytaj siebie (nie tylko mężczyźni): czy chcesz zacząć żyć? Czy chcesz bliskości Chrystusa? Czy chcesz, aby On cię zbudził do prawdziwego, aktywnego życia wiary, które to życie zapewni ci wejście do nieba? Od dziś jeszcze odważniej szukaj swojego miejsca w Kościele!

Duszpasterz

There are 1 comments

  1. Myślę, że są zarówno kobiety jak i mężczyźni, którzy chętnie sięgają po modlitwę, która jest najbardziej prawdziwa, gdy wszystko inne zawiodło.

    Podobnie są kobiety i mężczyźni, którzy nad modlitwę (pójście do kościoła, „pełen delikatności i czułości język liturgii”) przedkładają działanie, dynamizm, ruch.

    Dlaczego wydaje się u nas przybywać tych drugich postaw, szczególnie wśród młodych ludzi w dużych miastach?

    Znajomość świata i ludzi skłania mnie do refleksji, że ekonomiczna dominacja krajów protestanckich narzuca pozostałym „filozofię czynu” niejako zatracając „statykę” modlitwy! Kraje te, pod których jakże przemożnym wpływem (nie tylko ekonomicznym) jest Polska nie są bezbożne, ale zwykle „pustawe” tam kościoły wypełnia tłum modlących się kobiet i mężczyzn po wydarzeniach, które swą dramaturgią przekraczają zwykłą ludzką miarę….(11 listopada, Winnenden, Eschede, Madryt)!

    A to, że wsród żywych jest tak wielu „martwych”, szczególnie martwych (nieczułych) na los bliźniego, to prawdziwy dramat naszych czasów – który nie przyszedł znikąd i Bóg raczy wiedzieć dokąd prowadzi!