Refleksje na niedzielę: Jezus przemienia wodę w wino

W jednym ze swoich kazań święty Augustyn zauważa: „Jeśli mąż mówi, iż jest czysty i wierny żonie, śmieją się z niego i mówią, że nie jest prawdziwym mężczyzną. Do jakiego stopnia doszła ludzka pobłażliwość, że ten, kto ogarnięty jest pożądaniem, uważany jest za mężczyznę.

Ten zaś, kto jej nie ulega, nie będzie za mężczyznę uznany… To tak jakby podczas zawodów w amfiteatrze uznać za silniejszego tego, kto znajdzie się pod brzuchem dzikiego zwierza, niż tego, który je pokona”.

Czytając te słowa św. Augustyna możemy powiedzieć, że nic się nie zmieniło (a jego słowa dotyczą zarówno mężczyzn jak i kobiet), że świat ciągle jest zwariowany, a człowiek często ulega ślepemu pożądaniu. Dziś człowiek potrafi sobie wszystko wytłumaczyć i usprawiedliwić każde zło! Dlaczego od tych słów rozpocząłem dzisiejszą refleksję? Bo chcę dziś mówić o miłości. Zdradza się, bo małżeństwo umarło, ale małżeństwo umarło właśnie dlatego, że zaczęło się zdradzać, na początku może tylko w sercu. Dlatego tak ważnym jest, aby dbać o swoje małżeńskie serca, aby wypełniać jest winem miłości, a nie wodą, która nie daje rozkoszy podniebieniu, jaką uzyskać można sięgając po wytworne wino.

W każdym małżeństwie dzieje się to, co stało się podczas wesela w Kanie. Rozpoczyna się ono w radości i entuzjazmie, lecz początkowa euforia, podobnie jak wino w Kanie Galilejskiej, wraz z upływem czasu zużywa się i zaczyna jej brakować. Coraz częściej więc robi się rzeczy już nie z miłości oraz z radością, ale z nawyku. Jeśli nie będzie się czujnym, rodzinę może ogarnąć chmura szarości i nudy. Zaproszonym na wesele – czyli własnym dzieciom – ma się do ofiarowania jedynie zmęczenie i zmartwienia. Także o tych małżonkach trzeba ze smutkiem powiedzieć: „Nie mają już wina!”.

Dzisiejsza ewangelia wskazuje małżonkom, jak nie popaść w tę sytuację lub jak z niej wyjść, jeśli już się w niej znaleźli: trzeba zaprosić Jezusa na swoje gody! Jeżeli jest obecny, zawsze można Go poprosić, żeby powtórzył cud z Kany i przemienił wodę w wino. Wodę przyzwyczajenia, rutyny, oziębłości w wino miłości i radości wspanialszych niż początkowe, podobnie jak wino w Kanie. A co znaczy zaprosić Jezusa na wesele? Oznacza ono otoczenie szacunkiem w swoim domu Ewangelii (słów Jezusa w niej zawartych, poprzez wprowadzanie ich w swoje życie), wspólne modlenie się, przystępowanie do sakramentów, uczestniczenie w życiu Kościoła.

Jakże często wydawać by się mogło, że małżonkowie zapomnieli o tym, kogo zaprosili podczas zawierania sakramentu małżeństwa do swojego życia. Zapomnieli, że to przede wszystkim wobec samego Boga ślubowali sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Zapomnieli, że te słowa wypowiedziane jak najbardziej na serio, trzeba także na serio swoim życiem realizować. Zapomnieli, że nie chodzi o to, że gdy nawet jest ciężko, to najprościej jest zmienić sobie współmałżonka na „lepszy” model, ale tak zacząć żyć, aby Jezus przemienił tę „wodę” obojętności, rozczarowania, przyzwyczajenia w „wino” miłości, która „nie pamięta złego” i która „nigdy nie ustaje”. Bo tak łatwo jest powiedzieć „już cię nie kocham”, a przecież prawdziwa miłość to dar na całe życie, to wyzwanie o które trzeba ciągle dbać i je rozwijać, bo miłość małżeńska jest jak kwiat, który gdy o nim „zapomnimy” na pewno nie uschnie.

Duszpasterz