Niełatwo jest być misjonarzem

Wczoraj po południu w bocheńskim Muzeum im. Stanisława Fischera odbyło się jedno z wakacyjnych spotkań z cyklu „Z Bochni w świat. Ze świata do Bochni”. Tym razem można było posłuchać opowieści misjonarza ks. Wiesława Tworzydło. Chętnych do wysłuchania prelekcji o Peru było tak wielu, że sala narożna bocheńskiego muzeum nie pomieściła wszystkich.

Ks. Wiesław Tworzydło pochodzi z Królówki, od 12 lat jest misjonarzem w Peru. W pracy misyjnej pomaga mu ks. Grzegorz Łukasik z Leszczyny. Pod swoją opieką mają ok. 130 wiosek położonych w wysokich Andach w centralnym Peru. Misjonarze pracują w jednym z najbiedniejszych rejonów kraju – w departamencie Huancavelica, ich baza misyjna położona jest wysoko w górach, bo na 3200 m. n.p.m.

Na spotkaniu ks. Wiesław niezwykle ciekawie, słowem i obrazem przedstawił kraj w którym pracuje, jego przyrodę, kulturę, mieszkańców a także ich zwyczaje. Opowieści misjonarza ilustrowały barwne zdjęcia, zarówno prezentowane w postaci slajdów, jak i zebrane w formie wystawy.

Pan Bóg dał mi te łaskę pracować w Peru. A nie jest to praca łatwa. Trzeba mieć dużo sił i dobre zdrowie, żeby tam wytrzymać. W porze deszczowej jest bardzo pięknie, wszystko jest zielone, natomiast w porze suchej wszystko wysycha na pył. Powyżej 4 tys. m. n.p.m. nie ma już drzew i jest bardzo zimno, dlatego ze względów zdrowotnych wielu misjonarzy wyjeżdża – mówił ks. Wiesław.

Praca misjonarzy jest niezwykle trudna. Wioski, którymi się opiekują są oddalone od siebie o wiele kilometrów. Nawet samochodem terenowym, który posiadają nie można wszędzie dojechać. Muszą chodzić pieszo lub jeździć konno. W osadach Indian Keczua nie ma także elektryczności pomimo tego, że nieopodal znajduje się elektrownia wodna, która jednak produkuje prąd dla stolicy Peru – Limy.

Bardzo dużym przedsięwzięciem nad którym obecnie pracuje ks. Wiesław Tworzydło jest stołówka oraz internat dla dzieci. Chciałby utworzyć także bibliotekę i punkt apteczny. – Pokoje mieszkalne oraz stołówka dla uczniów są bardzo istotne. Dzieci zwykle wstają o 5 rano i dwie lub trzy godziny idą do miasta do szkoły, najczęściej mają odrobinę suchego prowiantu na drogę. Głodne nie są w stanie myśleć o nauce. A wieczorem czeka ich droga powrotna do domu – opowiadał misjonarz. Dom dla 200 – 300 dzieci jest już wybudowany, trzeba go jeszcze wyposażyć.

Ks. Wiesław Tworzydło podarował bocheńskiemu muzeum niezwykle barwny gliniany talerzyk oraz makatę.