Prokuratura bada, czy Beatka z Kobyla dostała pomoc na czas

Prokuratura z urzędu wszczęła postępowanie w sprawie 4-letniej dziewczynki z Kobyla, która zadławiła się orzechem. Karetka dojechała do niej po 14 minutach od zgłoszenia. Ratownicy musieli szukać lekarza, który z biegunką przebywał w toalecie. Śledczy sprawdzają, czy nie doszło do narażenia Beatki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Prokuratorzy z Bochni chcą sprawdzić sprawność przeprowadzenia akcji ratunkowej, jak również to, co działo się z personelem karetki od chwili wezwania pomocy do momentu dotarcia medyków na miejsce zdarzenia.

Prokurator w szczególności będzie wyjaśniał, czy reakcja na zgłoszenie o zadławieniu się dziecka była prawidłowa, sprawna oraz czy podjęte czynności następnie medyczne były zgodne ze standardami postępowania w takiej sytuacji. W chwili obecnej prokurator dąży do przesłuchania opiekunów pokrzywdzonej, a także do zabezpieczenia dokumentacji w celu podjęcia dalszych działań. Postępowanie zostało wdrożone z urzędu po informacjach medialnych oraz po reakcji na to zdarzenie osoby kierującej Pogotowiem Ratunkowym w Bochni – powiedziała na antenie RDN Małopolska Elżbieta Potoczek–Bara, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Beatka w stanie ciężkim nadal przebywa w krakowskim szpitalu.