Dziś w Muzeum: Mniejszości narodowe w II RP

Muzeum im. Stanisława Fischera w Bochni zaprasza kolejne z cyklu spotkań czwartkowych. Dr hab. Andrzej Zięba (Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ) wygłosi wykład „Druga Rzeczpospolita była złą ojczyzną dla swych mniejszości? Ukraińcy, Niemcy, Białorusini i inni obywatele polscy w latach 1918 -1944”.

23 marca 2017 roku, o godzinie 17.30
Rynek 20

Z zaproszenia na spotkanie:

„Spuścizna Polski – to ona swoim dwudziestoleciem rządzenia nami z pogardliwą przez zęby cedzoną pewnością, że Rusini to nie ludzie, a kabany, wyhartowała nas jak dobrą siekierę, wyuczyła odpowiadać symetrycznie tym samym” – mówi bohater nagradzanej i promowanej w Polsce powieści Muzeum porzuconych sekretów ukraińskiej pisarki feministycznej Oksany Zabużko.

Czy rzeczywiście? Czy ten sąd ma uzasadnienie w faktach? Czy międzywojenna Polska znęcała się nad swymi mniejszościami?

Próba odpowiedzi na to pytanie nie jest łatwa z trzech co najmniej powodów. Po pierwsze, każda z mniejszości miała osobne losy, swoje doświadczenia i swoją pamięć o Polsce. Inną mieli Niemcy, inną – Żydzi, a jeszcze inną, na przykład – Karaimi. A lista tych mniejszości jest długa i obejmuje ponadto Ukraińców, Rusinów, Białorusinów, Litwinów, Czechów, Rosjan, Ormian, Tatarów.

Po drugie, nad badaczami, którzy starają się scharakteryzować relacje Polski z nimi wszystkimi ciąży bagaż propagandy Niemiec i Sowietów, które to państwa we własnych interesach przez cały okres międzywojenny w tysiącach artykułów prasowych, broszur i ulotek w różnych językach i niemal na całym globie rozpowszechniały wyobrażenie złej Polski, prześladującej swe mniejszości. Trudno się wyzwolić ze stronniczej narracji, jaka po tej zmasowanej ofensywie pozostała.

I wreszcie trzecia okoliczność: odpowiedź na postawione tu pytania jest często obarczona tendencją do usprawiedliwienia zbrodni popełnionej przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w latach 1943-1944. Ludobójstwo miało być „symetryczną odpowiedzią” na uprzednią politykę rządów polskich – jak to pomysłowo ujęła postmodernistka znad Dniepru. Jednak zanim pochopnie zgodzimy się z tą interpretacją, przypomnijmy sobie wymowny fakt: te same „wyhartowane” ukraińskie siekiery ugodziły wtedy nie tylko w polskie dzieci, kobiety i starców, ale także – w Żydów, Czechów, Ormian, czyli w inne mniejszości.