Lubomirscy chcą ugody ws. zamku w Wiśniczu – wywiad

Zjednoczenie Rodowe Lubomirskich chce ugody w sprawie wiśnickiego zamku. Kilka miesięcy temu sąd orzekł, że nieruchomość jest własnością skarbu państwa. Z taką oceną nie zgadza się rodzina związana od wieków z tym obiektem.

Paweł Michalczyk, mojaBochnia.pl: Jak skomentuje pan orzeczenie Sądu Rejonowego w Bochni, stwierdzające że zamek w Wiśniczu jest własnością Skarbu Państwa?

Temat zamku w Wiśniczu jest bardzo wielowątkowy i trudno komentować sam wyrok. Sprawa się toczy i podejrzewam, że ze względu na brak chęci dialogu ze strony rządowej, będzie się niestety toczyła jeszcze przez dłuższy czas. Jako rodzina uważamy, że nasza współpraca z państwem dla dobra lokalnej społeczności jest bardzo ważna. Nie chcemy, aby spór trwał, a zamek niszczał jak do tej pory. Zdecydowanie jesteśmy otwarci na wszelkie działania ugodowe ze Skarbem Państwa. Podczas wielu spotkań, inicjowanych i organizowanych przez nas od lat, proponowaliśmy, aby w zamku pozostało ogólnodostępne muzeum, a my jako rodzina nadal pozostajemy właścicielami. Działamy charytatywnie i na przestrzeni lat m.in. przekazaliśmy dla szpitala w Bochni karetkę pogotowia, daliśmy bardzo dużo pieniędzy na lokalny klub piłkarski w Wiśniczu oraz na kościół. Osobiście fundowałem też komputery dla szkoły w Wiśniczu. Muszę więc powiedzieć, że nasza rodzina bardzo dużo zrobiła zarówno dla społeczności lokalnej, jak i dla turystów. Sfinansowaliśmy również w zamku wiele remontów. Przekazaliśmy pieniądze na wykonanie parkingu z płyt betonowych. Osobiście przekazałem pieniądze na remont naszego herbu w sali balowej. Odrestaurowaliśmy podłogi, wyremontowaliśmy toalety w Kmitówce, opłaciliśmy malowanie części klatki schodowej, podłączenia prądu itd. To wszystko było wykonywane z naszych prywatnych pieniędzy w zamku, który de facto cały czas był administrowany przez władze lokalne. Czyny i fakty są po naszej stronie, a nie po stronie Skarbu Państwa, który próbuje wykazywać, że albo nas nie ma, a jeżeli już będziemy, to straszy wszystkich, że zamkniemy zamek i zaprzestaniemy prac. Skarb Państwa mógłby z nami zawrzeć ugodę i wycofać wniosek.

Według ustaleń bocheńskiego sądu, w latach 1945-2002 na wydatki związane z remontem, odbudową, utrzymaniem zamku Skarb Państwa wydał 53 mln 281 tys. 611 zł. Czy zatem Zjednoczenie Rodowe Lubomirskich byłoby gotowe „oddać” te pieniądze?

Pragnę przypomnieć, że w latach przedwojennych, zamek został podniesiony z kompletnej ruiny przez naszą rodzinę. Pracę prowadził i nadzorował słynny polski architekt Adolf Szyszko-Bohusz, co potwierdza tylko poziom zaangażowania, w przywróceniu tych jakże wiekowych murów do dawnej świetności. Mogę tylko snuć przypuszczenia, iż bez efektów pracy włożonej przez Ród Lubomirskich, Skarb Państwa nigdy nie podjąłby się odbudowywania tak wspaniałej budowli. Można zatem postawić retoryczne pytanie, czy Skarb Państwa zamierza oddać nam nakłady poniesione przez rodzinę w latach wcześniejszych? Dlatego retoryczne, ponieważ Ród Lubomirskich, nie chce mierzyć prawa do zamku tylko i wyłącznie wartością pieniądza – takie rzeczy jak tradycja oraz spuścizna przodków, są dużo więcej dla niego warte.

W orzeczeniu sądu jasno pada stwierdzenie, że zamek stał się własnością skarbu państwa w latach 50 XX w.

Sprawa własności jest uregulowana i jest bardzo prosta: w księgach wieczystych właścicielem zamku jest Zjednoczenie Rodowe Książąt Lubomirskich. Natomiast zupełnie inną kwestią jest sprawa posiadania. Tutaj niestety póki co administratorem obiektu jest Skarb Państwa, oczywiście do ustalenia jest, co dalej z tym obiektem. Tak jak mówię, jesteśmy bardzo otwarci na wszelkie rozmowy ze stroną reprezentującą Skarb Państwa. Chcielibyśmy w Wiśniczu rozwijać działalność, robić coś dla społeczeństwa. Rodzina nie zamierza w tym obiekcie mieszkać, zamykać go na cztery spusty, ani tym bardziej zakazywać turystom wejścia. Najlepszym tego przykładem jest zamek w Lubniewicach w województwie lubuskim, którego jestem właścicielem. Współpracuję z burmistrzem, ta współpraca układa się fantastycznie. Udostępniłem park wszystkim mieszkańcom miejscowości i turystom. Udostępniłem również własną plażę (ponieważ zamek jest nad jeziorem) wszystkim turystom i to za darmo. Są to chyba wystarczające argumenty, żeby wierzyć w nasze rodzinne zapewnienia, że naszym celem jest działanie pro publico bono. Jeżeli chodzi o zamek w Wiśniczu, zakazuje nam się tego, wręcz robi nam się wszelkie możliwe kłopoty, właśnie ze strony skarbu państwa. To jest niesamowite: Skarb Państwa nie chce, żeby zamek funkcjonował jako prywatna własność, mimo że prywatni właściciele chcą go udostępniać społeczeństwu.

Używamy sformułowania „Skarb Państwa”, ale chciałoby się jakoś spersonalizować ten podmiot. Kogo by pan wskazał jako odpowiedzialnego za tę patową sytuację?

Nie ma konkretnej osoby, z którą nie możemy się dogadać. Prokuratoria generalna występuje tu w imieniu konkretnych organów. Sprawa toczy się od 25 lat. Pierwszy minister, który z nami rozmawiał – Minister Kultury Marek Rostworowski, na początku lat 90 rozmawiał jeszcze z moim ojcem i sprawa była prawie uzgodniona. Teraz kompletnie nie rozumiem dwóch kwestii: jesteśmy otwarci, z tamtej strony ściana. Nie mówię tu o urzędzie miasta w Nowym Wiśniczu, ponieważ panu burmistrzowi i podejrzewam, że obecnej pani burmistrz też, zależało na tym, aby ten zamek promować, aby był on perłą w koronie województwa. My się w pełni z taką koncepcją utożsamiamy. Z drugiej strony, czyli ponad tą gminą, jest Skarb Państwa, który reprezentowany przez prokuratorię generalną cały czas chce udowodnić, że w latach powojennych zamek został upaństwowiony jako mienie porzucone i poniemieckie. Trudno z tym dyskutować. Niestety musimy brać udział w tego typu procesie. Wszędzie, w normalnym układzie, każdy byłby zainteresowany, żeby ten zamek funkcjonował w sposób właściwy. Jeżeli rękę wyciąga właściciel, to byłoby naturalne, żeby taką rękę podjąć i rozpocząć dyskusję na ten temat. Mamy możliwości i środki, aby rozwijać zamek, czego przykładem jest wspomniany wcześniej zamek w Lubniewicach.

Czy Zjednoczenie Rodowe Lubomirskich będzie się odwoływało od orzeczenia bocheńskiego sądu?

Tym zajmują się nasi prawnicy, nie chciałbym tej sprawy komentować. Nie analizując kwestii orzeczenia sądu, jako Zjednoczenie Rodowe Lubomirskich, ciągle jesteśmy otwarci na dialog z drugą stroną. Niestety cały czas słyszymy, że nie ma pola do rozmów. Po pierwsze w Polsce własność nie jest traktowana jako prawo święte, tylko jako prawo, które można zmienić, podważać, a po drugie strona państwowa nie chce podejmować z nami dialogu. Jest to tylko i wyłącznie ze szkodą dla samego obiektu jak i dla muzeum oraz osób je zwiedzających. Za granicą, tego typu zamki, posiadające swojego właściciela, rodzinę z zamkiem związaną, są wręcz atrakcją. Wiśnicz to najstarsza siedziba naszego rodu, jest w rodzinie od końca XVI wieku, oczywiście z przerwami. My jako Lubomirscy pochodzimy z tego regionu, jesteśmy Małopolanami. Od wieków czujemy się związani z tą ziemią. Tylko w ubiegłym roku przekazaliśmy kilkadziesiąt stypendiów dla młodzieży z regionu Podkarpacia, dawnej Małopolski. Ściągamy również polską młodzież z Białorusi i Ukrainy, żeby mogła studiować w Polsce i płacimy za to.