Śmieci: burmistrz przyznaje się do błędu

To była zła decyzja – mówi burmistrz w rozmowie z mojaBochnia.pl na temat umowy z firmą odbierającą śmieci. Została ona podpisana na półtora roku, natomiast już po dwóch miesiącach okazało się, że liczba mieszkańców była przeszacowana. Z tego powodu miasto co miesiąc musi dopłacać do odbioru śmieci ok. 80 tys. zł.

W skali półtora roku kwota ta urasta do niemal półtora miliona złotych. Burmistrz Stefan Kolawiński przyznaje się dzisiaj do błędu. Okazuje się, iż ta decyzja nie była trafną. Lepsze, dogodniejsze rozwiązanie byłoby, gdyby umowa została zawarta na krótszy okres czasu. Natomiast wtedy, kiedy podejmowałem decyzję, wydawało się, że półroczny okres obowiązywania umowy to nie jest wystarczający okres czasu na to, żeby we właściwy sposób ocenić całe zagadnienie. I stąd ten półtoraroczny okres obowiązywania umowy – mówi burmistrz Stefan Kolawiński.

Mieszkańcy Bochni mają mieszane opinie na temat nowego systemu odbioru śmieci oraz zamieszania z dziurą budżetową. Nie ma takiej możliwości, żeby urzędnicy to zapłacili, więc przejdzie to na mieszkańców. Myślę, że innego rozwiązania nie ma, mieszkańcy chcąc nie chcąc będą musieli dopłacić – mówi jeden z podatników.

Radni opozycji od początku krytykują sytuację, w której miasto musi dopłacać do odbioru śmieci. Teoretycznie system powinien bilansować się na zero, tymczasem jest inaczej. Piotr Dziurdzia nie widzi już możliwości znalezienia dobrego wyjścia z patowej sytuacji. Trudno mi sobie wyobrazić, aby na tym etapie ten problem można było rozwiązać bezboleśnie. Gdyby burmistrz i władze miasta zreflektowali się wcześniej, kiedy pojawiały się już pewne symptomy i uwagi radnych opozycyjnych, m.in. naszych, że coś jest nie tak z obliczeniami dotyczącymi specyfikacji przetargowej, gdyby reakcja nastąpiła wcześniej, to koszty byłyby dużo mniejsze. Sygnały, że system się nie bilansuje pojawiły się już po pierwszym miesiącu czy po dwóch miesiącach. Tu jest główny błąd i tu mamy największe zastrzeżenia.

Radny PiS zapewnia, że jego klub jako opozycja nie zgodzi się na zmiany w polityce śmieciowej, które będą niekorzystne dla mieszkańców Bochni. Na pewno nie będziemy popierać zwiększania opłat za wywóz śmieci. Chcielibyśmy, żeby ktoś naprawdę mocno uderzył się w pierś i przyznał do tego, że się po prostu pomylił w rachunkach przy przygotowywaniu specyfikacji przetargowej. Nie trzeba być specjalnym matematykiem, żeby wysnuć takie wnioski – dodaje Dziurdzia.

Burmistrz Stefan Kolawiński przygotował na styczniową sesję uchwałę, która nie została jednak przyjęta przez radnych. W ocenie gospodarza Bochni dokument mógł zatrzymać nieco pieniędzy w miejskiej kasie. Myślę, że to działanie, jakie chciałem podjąć, ograniczało w jakiś sposób różnicę między przychodami a koniecznością zapłacenia wynagrodzenia wykonawcy umowy.

Burmistrz nie składa broni i zapowiada kolejną propozycję zmiany w polityce śmieciowej. Na razie jednak bez żadnych konkretów. Sądzę, że trzeba podjąć kolejną próbę. Być może zakres proponowanych zmian był zbyt duży i trudny do zaakceptowania przez radnych, ale jednocześnie jest to sygnał że w tym momencie radni akceptują obecne rozwiązanie. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zapłacić brakującą kwotę z budżetu gminy. Akurat takie działanie jest dopuszczalne pod względem prawnym.

Stefan Kolawiński uważa, że finansowanie dziury budżetowej z pieniędzy podatników to najbardziej sprawiedliwe w obecnej sytuacji rozwiązanie. Śmieci dotyczą wszystkich mieszkańców miasta, tak samo jak podatki. Więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jednak z budżetu wyasygnować odpowiednią kwotę, żeby mieszkańcy nie ponosili dodatkowych obciążeń wynikających z opłat za śmieci. Natomiast niedobrze się stało, że radni wytrącili możliwość rozmów i renegocjowania warunków całego kontraktu – uważa burmistrz.

Umowa z konsorcjum odbierającym śmieci z terenu Bochni obowiązuje do końca tego roku. Szacuje się, że w ciągu całego okresu jej obwiązywania z pieniędzy podatników do odbioru śmieci trzeba będzie dopłacić ok. 1,5 mln zł.